wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział XXIV

2 tygodnie później...
Cały dzień chodziłam jak na szpilkach.
Lucas zaproponował wspólne mieszkanie... Jestem strasznie podekscytowana... Całymi dniami przeglądamy stronki z propozycjami na mieszkanie... Sama nie mogę uwierzyć, że nasze relacje z dnia na dzień tak bardzo się poprawiły... Jesteśmy silniejsi niż kiedykolwiek wcześniej.
-Kochanie- krzyknął brunet z kuchni- A te naleśniki mają być takie czarne?
-Co !?- bez dłuższego zastanowienia zbiegłam na dół i po chwili znalazłam się w kuchni- Nie... Nie.. Nieee...- Szybko złapałam za uchwyt od patelni i wrzuciłam ją do zlewu- Otwórz okno..
Chłopak wykonał moje polecenie, a ja oparłam się załamana o blat kuchenki.
-Błagam Cię... Nigdy więcej nie gotuj- zaczęłam się głośno śmiać.
-Ale to... Chciałem zrobić nam śniadanie- Był taki niezdarny, a jednocześnie uroczy i niewinny jak pięciolatek... Po dłuższej chwili przyglądaniu mu się zrozumiałam jak wielką jestem szczęściarą.
-Co kochanie?- podszedł do mnie i po chwili znalazłam się w jego silnym objęciu.
-Jak ja to kocham- uśmiechnęłam się szeroko i wtuliłam w jego szyję.
-Brakowało mi tego... Brakowało mi Ciebie...- przesunął opuszkami palców po moim policzku... Dotarł do mojej brody i uniósł ją delikatnie tak aby nasze spojrzenia mogły się spotkać- Wiesz, że nie miałem wyjścia... Musiałem tak postąpić... Musiałem odejść... Chciałem żebyś zrozumiała...
-Wiem- mój wzrok zaczął szukać ratunku... Błądziłam myślami... Starałam się zrobić wszystko, aby tak naprawdę nie natknąć na spojrzenie Lucasa... Tak bardzo wstydzę się moich czynów... Tak bardzo żałuję swojego zachowanie, że nie potrafię opisać tego słowami...
- Będę Cię pilnował- posłał mi złowieszczy uśmieszek... Nie wierzę.. Co to ma znaczyć ? Czyżbym znowu wpakowała się w  jakąś beznadziejną sytuację ? Prawdę mówiąc z moim szczęściem to całkiem prawdopodobne.
-Hej- ujął moje policzki w dłonie- Chyba się mnie nie boisz ?- szepnął mi do ucha pomrukując delikatnie.
-N...nie wiem- momentalnie poczułam, że moje nogi robią się jak z waty... Lucas przesunął ręką po mojej tali, a drugą dłonią odgarnął niesforny kosmyk włosów za ucho.
-Jesteś piękna... - zanucił i musnął delikatnie moją szyję... Zaczął ją przygryzać... Lizać... Ssać i tak na przemian.
-Mmm...- mruknęłam i zaczęłam przygryzać wargę... Brunet spojrzał na mnie z ukosa.
-Nie rób tego... - Jego powaga przyprawiła mnie o gęsią skórkę.
-D...dlaczego ?
-Bo przez to mam ochotę zerwać z Ciebie ubranie i... - Zatrzymał się na chwilę- ...pozwól, że nie dokończę- uśmiechnął się tajemniczo.
-Eee...- odsunęłam się od niego o dwa kroki.
-Angel...- zaśmiał się- ...Po prostu tak na mnie działasz- zmierzwił włosy przeciągając palcami do góry... Nie mogłam oderwać od niego wzroku... Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jakie myśli krążą mi po głowie... Momentalnie moje policzki przybrały koloru purpurowego... Zupełnie nieświadoma zaczęłam przygryzać dolną wargę.
-Chciałbym być na jej miejscu...
-Hm? -otrząsnęłam się i przyjrzałam się Lucas'owi... Był trochę BARDZO podekscytowany... Mój wzrok powędrował niżej.. -Emm.. - szybko zasłoniłam oczy.
-Mówiłem, że bardzo na mnie działasz- podszedł do mnie i mocno objął w tali.
-Nieee!- krzyknęłam ze śmiechem.
-Mój Anioł...- całował każdy skrawek mojego ciała.
-Ekhem!- szybko stanęliśmy do pionu.
-Lili? -odezwał się zmieszany brunet.
-Długo tutaj jesteś ?-spojrzałam na blondynkę zawstydzona.
-Jakąś godzinkę...- uważnie nam się przyglądała... Zrobiło nam się głupio, że nie zauważyliśmy jej obecności... Dziewczyna trzymała w ręku jakąś książkę.
-Co czytasz? - szybko się do niej dosiadłam- Chłopiec w pasiastej piżamie- przeczytałam tytuł- Ciekawe ?
-Bardzo... -nie odrywała wzroku od lektury.
-Opowiesz mi coś o niej ? -próbowałam zmusić ją do rozmowy.


-Książka Chłopiec w pasiastej piżamie jest spojrzeniem na wojnę i piekło obozów koncentracyjnych oczami dziecka- blondynka oderwała wzrok od książki i odłożyła ją na blat stołu- ...Holokaust- chwilę pomilczałyśmy w ciszy- Słabo mi- dziewczyna wstała i poszła po szklankę wody.
- Po co to czytasz ? To straszne...
- Dla nas to normalka- odezwał się Lucas- Nasz ojciec uczył historii... Był ogromnym patriotom. - uśmiechnął się pod nosem... Nigdy wcześniej nie opowiadali o swoich rodzicach... To chyba jakiś nowy przełom... Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę- pobiegłam sprawdzić kogo do nas niesie.
-Dzień dobry...- w drzwiach stanął przystojny blondyn...
-Emm...
-Mieszka tutaj rodzeństwo Johnson?- spojrzał na mnie wyczekująco.
-To zależy o co chodzi- odpowiedziałam.
-Jestem ich bratem...
-Co ?!
-Nie wspominali o mnie ?!-krzyknął oburzony... Obydwoje zmierzyliśmy się wzrokiem.
-Mogę wejść ?- przepuściłam chłopaka w drzwiach.
-Lucas !-krzyknęliśmy oboje.
-Co się stało ? -wybiegł zmartwiony.
-Sebastian ?-złapał się za głowę- Co Ty tutaj robisz ?
-Wstydzicie się mnie ?- zapytał oburzony.
-Dlaczego nie powiedziałeś mi, że masz brata?
-Seba!- Lili poderwała się z miejsca i podbiegła do blondyna czochrając go po włosach.
-Ej ! Moje włosy !-warknął.
-Chodź- Lucas złapał mnie za nadgarstek i zaprowadził na górę do swojego pokoju.
-Dlaczego nie powiedziałeś mi, że masz brata- warknęłam.
-Nie było okazji... Niczego nie chciałem zatajać... Po prostu tak wyszło.
-Wiesz jak się poczułam ? Przychodzi jakiś typ i przedstawia się jako Twój brat... To nie jest normalne...
-Kochaniee...- przeciągał chłopak- Nigdy nie rozmawialiśmy o mojej rodzinie... To też nie rozmawialiśmy na ten temat...- Chłopak próbował mnie uspokoić... W końcu udało mu się to i zeszliśmy na dół.
-Sebastian... To jest Angel... Moja dziewczyna- podaliśmy sobie ręce.
-Jest dla Ciebie za ładna- stwierdził po chwili młodszy z Johnsonów.
-Ja przynajmniej mam dziewczynę- odgryzł się brunet.
-Ile masz lat- szybko zmieniłam temat.
-16- uśmiechnął się- Jestem najmłodszy...
Wszyscy postanowiliśmy poznać się lepiej przy kawie.
-Można tu palić ?- odezwał się Sebastian.
-Nie jesteś za młody ?
-Tak... Ale życie mnie nie rozpieszczało... Coś mi się należy- uśmiechnął się szeroko.
Jest bardzo podobny do swojego rodzeństwa. Wszyscy trzymają ludzi na dystans. Jednak On mimo wszystko jest pełen energii i dowcipu.
-Strasznie mi kogoś przypominasz...
-Justin Biebeeeeer...- zanuciła Lili.
-Nie jestem do niego podobny!!-chłopak walnął pięścią w blat stołu... Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Mieszkasz w Polsce ?
-Czasami...-spojrzał na mnie tajemniczo.
-Nie rozumiem- zmrużyłam oczy.
-Mam dwa domy... Jeden w Polsce, a drugi w Dani- Lucas spiorunował brata wzrokiem.
-Co powiecie na imprezę?-uśmiechnął się mój chłopak.
-Ja bardzo chętnie- poderwał się Sebastian... Mnie również spodobał się ten pomysł... Tak dawno nie byłam na imprezie, że zapomniałam jak to jest... Dać się porwać muzyce... Zapomnieć o wszystkim.
 -No nie wiem... -mruknęła Lila.
-Nie daj się prosić- szturchnął ją młodszy brat- Będzie zarąbiście.
-Niech będzie.


Z perspektywy Kendalla 



Obiecałem Loganowi, że wyjaśnię wszystko Lilianie, ale nie mam odwagi. To wszystko jest zbyt trudne.
Niedawno byłem na kolejnych badaniach... Postanowiłem dla pewności zrobić je u innego lekarza...
Właśnie jadę odebrać wyniki. Jestem pełen nadziei... Może to pomyłka... Przecież to się zdarza ! tak ?!

Wchodząc do gabinetu cały się trząsłem.
-Dzień Dobry Panie Schmidt- uśmiechnął się lekarz... Był w średnim wieku... Miał lekki zarost, owalną twarz i ciemne oczy... Sprawiał wrażenie bardzo sympatycznego.
-Przyszedłem po wyniki- wydukałem... Doktor wskazał na krzesło... Usiadłem na przeciw jego biurka zniecierpliwiony.
-Panie Schmidt...
-Jestem chory tak ?- sypnąłem prosto z mostu- Nie wiem po co tutaj przyszedłem- poderwałem się z miejsca- Przecież to oczywiste... Jestem takim idiotą.
-Proszę dać mi dojść do głosu- uśmiechnął się.
-Oczywiście... Przepraszam- usiadłem z powrotem.
-Sprawa jest dość poważna...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


CDN...



SEBASTIAN >.<