wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział XIV



Z perspektywy Lucasa

Od razu wstałem i podniosłem list. Na odwrocie pisało "Dla Lucasa". Bez wahania otworzyłem go i zacząłem czytać...

"Jestem niepoważna przychodząc tu.. Ale.. Życie bez Ciebie nie ma najmniejszego sensu. Rozumiem, że nie chcesz ze mną rozmawiać, że nie chcesz mnie zobaczyć, nie otwierasz.. Chciałam powiedzieć Ci tylko jedno.. Kocham Cię.. Zawsze będę i nie przestane. Myślę, że kiedyś zrozumiesz dlaczego Cię zostawiłam.. Chciałam Cię chronić.. 
Przekaż Lil, że Kendall także ją kocha.. 
Tęsknimy za wami..
Twoja Angel <3"

Oczy momentalnie zaszły mi ponownie łzami... Ja nie dam rady...  Nie... Nie mogę jej tego zrobić... Pomyśli, że to przez nią... Zacznie się obwiniać za naszą śmierć... Kucnąłem na ziemi i schowałem twarz w dłoniach.
- Już jestem... - zeszła na dół moja siostra z torbą. - Co się stało ? - podbiegła do mnie i kucnęła.
- Nie mogę tego zrobić... Nie możemy wyjechać... - spojrzałem na nią.
- Lucas co ty wygadujesz... - podałem jej skrawek papieru, który zaczęła od  razu analizować wzrokiem.. - Czyli co ? - spojrzała na mnie po chwili.
- Muszę ją zobaczyć... Żeby wiedziała, że żyję... Nie chcę żeby się załamała przeze mnie - spuściłem wzrok i po chwili na nią spojrzałem. - Jedziesz ze mną ? - zaczęła się zastanawiać.
- Nie Lucas... - spuściła wzrok.
- Co ? A Kendall ? Nie kochasz go ? Nie zależy ci na nim ? - z każdym pytaniem czułem, że dobijam ją coraz bardziej...
- Nie zrobię mu tego... Sam powiedział... będąc ze mną ryzykuje własne życie... Nie jestem taka..  Wolę żeby żył.. - spojrzała na mnie...

Z perspektywy Angel

                 Siedziałam w swoim pokoju myśląc o wszystkim.. Co ja mam teraz zrobić? Kochałam go.. i co mi to dało? Będę cierpiała.. Położyłam się na poduszce i spojrzałam w sufit.. "Chce do ciebie" powiedziałam cicho. Ale.. Nie mogę zostawić Kendalla.. 
                 Chłopak wszedł do mojego pokoju i usiadł obok mnie.. Spojrzał na mnie delikatnie..
- Co jest? - zapytałam.
- Wyjedziemy..? - zapytał.
- Gdzie? Po co? - byłam obojętna.. 
- Byle gdzie.. Nie chce tu być.. Chce o tym wszystkim zapomnieć.. 
- Zapomnieć.. Ehh.. - oparłam się o ścianę. - Żeby się tak dało.. 
- I tak nie zapomnimy, nie? - zaśmiał się.
- Nie.. Ich nie da się zapomnieć..  - uśmiechnęłam się. - Wspomnienia.. 
- Co zamierzasz? - zapytał.
- Może wrócę do Polski.. Twoi rodzice powinni wrócić.. Nie będziesz sam.. - uśmiechnęła się. - A teraz chce iść spać.. - powiedziałam.
- Mogę z tobą? - zapytał,
- Kładź się.. - zrobiłam mu miejsce.. Przytuliłam się do niego delikatnie i zamknęłam oczy.

Z perspektywy Lil

- Oj Lila... Jedź ze mną  - zaczął Lucas...
- Ale po co ? On mnie pewnie znienawidził... - spojrzałam na brata.
- Ja jadę... - wstał z podłogi.
- Rób co chcesz... - zabrałam do ręki torbę. - Wracam do Polski.
- Słucham ? - przymrużył oczy.
- To co słyszałeś... - założyłam bagaż na ramie.
- Poczekaj... Pojadę tam.. Jeśli nie będą chcieli rozmawiać.. wrócę i wyjedziemy... - zaproponował... Już sama nie wiedziałam co robić.. Chciałam jak najszybciej stąd wyjechać...
- No dobrze, ale się streszczaj... Masz godzinę... Inaczej wsiadam do najbliższego samolotu i wylatuję stąd... - powiedziałam stanowczo... Lucas od razu zerwał się i wybiegł z domu kierując się do tamtej dwójki.

Z perspektywy Angel

Gdy tylko poczułam, że Kendall usnął momentalnie zeszłam na dół.. Usiadłam na ziemi i spojrzałam w stronę kuchni.. Przypomniało mi się jak poznałam Lucasa.. Mój kochany debilek na mnie wpadł.. Ale.. Gdyby nie ta impreza, nie byłabym taka szczęśliwa, a zarazem smutna..
Nagle zauważyłam, że ktoś mi się kręci koło domu.. Złapałam za broń i otworzyłam drzwi. Nikogo nie było.. Wyszłam jeszcze, żeby się rozglądnąć.. Nagle ktoś jedną ręką złapał mnie w pasie, a drugą zakrył mi buzię.

Z perspektywy Lucasa

- Spokojnie... - przytuliłem delikatnie dziewczynę. - ... przepraszam...
- Lucas ! - rzuciła się na mnie i mocno przytuliła. - Boże, ty żyjesz ! - pocałowała mnie namiętnie.
- Tak... Żyję... - przytuliłem ją bardzo mocno. Tak strasznie mi tego brakowało... W tym momencie uświadomiłem sobie jaka jest dla mnie ważna... - i bardzo cię kocham - pogłaskałem ją po włoskach.
- Masz mi nigdy więcej tak nie robić.. - wtuliła się we mnie mocno. - Tak strasznie tęskniłam..
- Chcieliśmy tylko zniknąć wam z oczu... dlatego to wszystko, ale nie chcę żebyś się obwiniała... - spojrzałem jej głęboko w oczy.
- I co.. ? - zapytała. - Wyjedziesz..? - jej oczy znów zmieniły wyraz.. Najpierw były takie pełne nadziei i radości.. Teraz znów stały się smutne.
- Jeśli nie chcesz mnie już oglądać to wyjadę nie zobaczysz mnie już nigdy... Mogę ci to obiecać... Nie chcę cię już ranić - puściłem ją delikatnie.
- Słuchaj.. - powiedziała i złapała moją twarz w dłonie. - Moje życie bez ciebie nie ma sensu.. - jej oczy zaczęły się szklić. - Jesteśmy wrogami.. Ale ja mam to gdzieś.. Kocham cię i chce z tobą być..
Na te słowa od razu zrobiło mi się cieplej na sercu... Znowu powróciło to uczucie, że jednak jestem przez kogoś kochany..
- ...ale nie chcę, żeby ktoś cię przez to skrzywdził.. - spojrzałem jej w oczy.
- Mną się nie przejmuj.. Jestem odporna na ból, ale nie na złamane serce i stracenie kogoś bliskiego..
Wszystko co powiedziała wywołało u mnie szczery uśmiech, jednak nadal bałem się o nią... Bałem się o to, że przeze mnie coś by mogło jej się stać. Złapałem ją mocniej w pasie i do siebie przytuliłem...
- Kocham cię i przepraszam... Nie chciałem cię w to wciągać... Dlatego nic nie mówiłem...
- Ja ciebie też kocham.. I także przepraszam.. Powinnam ci powiedzieć jaką to morderczynią jestem.. - spuściła głowę.
- Nie jesteś... - pocałowałem ją namiętnie. -.... to na pewno nie twoja wina...
- Tylko narkotyków Lucas.. - spojrzała mi w oczy.
- Widzę że sporo o tobie jeszcze nie wiem... Ale nie szkodzi - uśmiechnąłem się do niej. - ...tak jest ciekawiej.
- Oj nie tak ciekawie.. - położyła mu rękę na policzku. - Gdzie Lila?
- W domu.... Tak myślę - spojrzałem na zegarek. -...lub w drodze na lotnisko...
- Jedź do niej.. - powiedziała i poleciały jej łzy. - Będę tęskniła.. - wytarła sobie łzy.
- Czyli to koniec.. ? - spojrzałem jej w oczy, aż mnie samemu poleciały łzy.
- Lila jest o wiele ważniejsza ode mnie.. Musisz o nią dbać.. - złapała mnie za dłoń i przyłożyła do swojej klatki. - Czujesz? - zapytała. - Moje serce bije tylko dla ciebie..
- Nie chce żyć bez Ciebie... - przytuliłem ją mocno. - ...nie chcę takiego zakończenia...
- Luki.. Wrócisz jak będziesz mógł.. - pocałowała mnie delikatnie w policzek. - Ja będę czekać.. Na ciebie zawsze..
- Po co czekać ? - uśmiechnąłem się do niej.
- Bo musisz Lilą się zająć..
- Ona nie jest mała da sobie radę  - jęknąłem.
- Ale Kendall nie da sobie rady.. Lepiej żeby nie wiedział, że żyjecie..
- Dlaczego... ? - spojrzałem na nią zdziwiony. - Aż tak nas znienawidził ? - skrzywiłem się.
- Tak bardzo kocha Lil.. On nie może bez niej żyć.. Jeśli się dowie, że żyje to nie da jej spokoju.
- A co w tym złego ? - zaśmiałem się.
- To, że pewnie Lila go nie chce po tym co się stało..
- Nie zupełnie.... Stwierdziła, że musi się trzymać z daleka bo jej powiedział, że będąc z nią ryzykuje życiem, a ona chce żeby żył dla niej ... Więc go kocha... inaczej by nie uciekała...
- Dobra.. - dziewczyna zatkała mi uszy. - Kendall !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - jeju.. jak ona głośnio krzyczy.
- Czego!? Co!? - zleciał na dół i spojrzał na mnie jak na ducha. - Lu-Lucas?
- Taa.. To on.. A Lilaczek chce wracać do Polski..
- Co?! Nie dam jej !!
- No właśnie.. Jest na lotnisku..
- Muszę tam jechać !!
- Hahaah.... Okej...  - zacząłem się śmiać jak idiota... - Takiego obrotu akcji się nie spodziewałem...
- Kocham cie.. - powiedziała dziewczyna i mnie pocałowała. - Jedziemy.. - złapała Kendalla za rękę i pobiegli do samochodu.
- Ehh... Co za ludzie... - pobiegłem szybko do swojego auta kierując się na lotnisko.

Z perspektywy Lil

Lotnisko coraz bliżej... Nie chcę stąd wyjeżdżać, ale nie widzę sensu, żeby tutaj nadal być... Nie ma tutaj dla mnie miejsca.. W końcu wysiadłam z taksówki biorąc przez ramię bagaże i kierując w stronę lotniska. Mój lot wypada za jakieś 10 minut... i dobrze... Im szybciej opuszczę ten kraj łatwiej mi będzie zapomnieć... Poszłam oddać bagaż.

Z perspektywy Kendalla

Nie mogę uwierzyć w to, że jednak żyje ! Boże.. Dziękuje ci !!
- Wyskakuj Kendall - powiedziała brunetka, a ja ucałowałem ją w policzek i zacząłem szukać Lil.. Nigdzie jej nie było.. Nagle zauważyłem jej ślicznie blond włosy w oddali.. Musiałem ją jak najszybciej zobaczyć.. Tak bardzo za nią tęskniłem..

Z perspektywy Lil

- Może pani podejść.. - zawołał mnie ochroniarz więc podeszłam w jego kierunku. Zanim wpuścili wszystkich na pokład musieli wszystkich przeszukać... Normalne...
- Proszę się odwrócić - koleś zaczął mnie przeszukiwać.
- I tak tam nic nie znajdziesz  - wywróciłam oczami i nagle urządzenie zapiszczało. - Co ? Nie róbcie sobie jaj - spojrzałam na nich z niedowierzaniem. Od razu mocno podparli mnie o ścianę i zaczęli dokładnie przeszukiwać.

Z perspektywy Kendalla

Szybko podbiegłem w stronę Lil i przypatrywałem się całej sytuacji..
- Co się stało ? - zapytałem.
- Coś u niej znaleźli.. - powiedziała do mnie starsza pani..
- Yhymm.. Dziękuje.. - powiedziałem.
- No co my tu mamy.. - powiedział facet i wyjął scyzoryk z kieszeni Lil. - Ciekawe..
- No to go sobie zabierz... - dziewczyna wywróciła oczami.
- Niestety będzie pani musiała iść z nami na komisariat - odezwał się ochroniarz.
- Przez to zapomniałam wyciągnąć scyzoryk ? - oburzyła się blondynka.
- Nie wiemy z jakimi zamiarami chciała pani wejść z tym na pokład - odpowiedział jej spokojnie.
- Yhyyym... Taa... Chciałam wszystkich zadźgać scyzorykiem i uprowadzić samolot - założyła ręce.
- Przepraszam ! - krzyknąłem i pokazałem mu odznakę. - Starszy aspirant Francis Hasco - powiedziałem.. Boże.. Co za debilne nazwisko.. - Gratuluje panu.. - powiedziałem i podałem mu rękę. - Ta oto pani jest naszą aktorką.. - pokazałem na Lil. - Miała wprowadzić na pokład coś ostrego, ale dzięki panu to się nie udało.. Bardzo mi się pana praca podoba..
- Tak? Oo.. Dziękuje.. - powiedział.
- Zabieram naszą prześliczną aktoreczkę i wracamy na komisariat.. - uśmiechnąłem się. Złapałem za rękę Lil, zabrałem jej bagaż i jak najszybciej wybiegliśmy z lotniska.
- Puść mnie... Co ty robisz ? - odsunęła się ode mnie.
- Kocham Cię.. - powiedziałem. - Nawet nie wiesz jak bardzo..
- Myślałam, że raczej nienawidzisz... - spojrzała na mnie.
- Ciebie..? Ciekawe za co..? Jesteś najwspanialszą osobą jaką poznałem.. - uśmiechnąłem się.
- Powiedziałeś, żebym zapomniała, to jest jednoznaczne z zerwaniem.
- Powiedziałem tak, żeby cię chronić..
- To co tutaj robisz ? - spojrzała mi w oczy.
- Myślałem, że dasz mi szanse naprawić to, co straciłem.. Cóż.. Przeliczyłem się.. - oddałem jej torbę i delikatnie przytuliłem. - Mam nadzieje, że będziesz szczęśliwsza beze mnie.. - poczułem że moje oczy stają się mokre.. To nic.. I tak mnie nie chce..
- Kocham Cię ... - wyszeptała jeszcze, po czym mocno we mnie wtuliła.
                 Uśmiechnąłem się szeroko.. Tak.. Te słowa najbardziej chciałem teraz usłyszeć.. Kocha mnie.. A jak kocham ją.. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
- Ja ciebie też skarbie.. - złapałem jej twarz w dłonie i pocałowałem delikatnie.. Ahhh.. Jak dawno nie czułem smaku jej ust.. Zapomniałem jakie są słodkie.
- Nie zostawiaj mnie już więcej - oczy jej się momentalnie zaszkliły.
- Nie zostawię skarbie.. - spojrzałem jej w oczy. - Za mocno cię kocham.
- Przepraszam... - wtuliła się we mnie ponownie.
- Nie masz mnie za co przepraszać.. - pocałowałem ją w główkę. - Ja byłem głupi, że ci nic nie powiedziałem..
- I co....? Podszedł byś do mnie wtedy na imprezie i powiedział:  "cześć jestem Kendall zabijam, ale mi się podobasz... " ? - zaczęła się śmiać.
- Może nie.. Ale chociaż wiedziałabyś kim jestem..
- Nie wściekniesz się, jak ci coś powiem... ?
- Zależy co.. - zaśmiałem się.
- Byliśmy z Lucasem w tej agencji... - zaczęła.
- I.. ? - zapytałem.
- Więc... Trochę uszkodziliśmy niektórych... - odwróciła wzrok. - Tzn. nie wiem, czy dwóch z nich żyje... -  powiedziała ledwo wyraźnie...
- Jeśli Pallo dzwonił.. To znaczy.. że.. Mark.. i.. David nie żyją.. - powiedziałem z niedowierzaniem. - O nie..
- Jest źle ? - spojrzała na mnie.
- Jeśli o to chodzi to tak.. Bo jak Mark nie żyje to Ang zostaje szefem, a ja jej zastępcą.. - powiedziałem, na co Lil zrobiła wielkie oczy.
- Żartujesz ? - spojrzała na mnie.
- Nie.. Taka była umowa.. - powiedziałem patrząc jej w oczy.
- Jak bardzo ja i Lucas mamy przerąbane ? - uśmiechnęła się sztucznie.
- To zależy od Ang co z wami zrobi.. - powiedziałem.
- Taa... co z "wami" zrobi... I zaczyna się - jęknęła.
- Zobaczysz że Ang ma fajne kary - zaśmiałem się i przytuliłem ją mocno.
- Za co ? Co ja zrobiłam ? - zaczęła myśleć. - Ok... siedzę cicho...
- Kochana.. Jesteś przebojowa - zaśmiałem się i nagle Ang podjechała samochodem. 
- Chodźcie gołąbki - uśmiechnęła się. - Lucas jest już w domu.. Tylko was muszę zabrać.
- Ok... - zabrała torbę  i schowała scyzoryk.
- Wszystko ok? - zapytała Angel, gdy jechaliśmy.
- Powiedzmy... - odezwała się Lil. - Rozmawiałaś z Lucasem ?
- Rozmawiałam.. - powiedziała cicho.
- A powiedział ci, że zabili Marka i Davida? - zapytałem.
- Co!? - dziewczyna momentalnie zahamowała. - Jak mogliście?! 
- Czyli nie powiedział.. - zaśmiałem się. - Jedź do domu.. Wszystko wytłumaczą..
- Spoko.. - powiedziała wkurzona Angel i podjechała szybko pod dom, wysiadła z samochodu, trzasnęła drzwiami i poszła do środka.
- Nie będzie za ciekawie..  - powiedziałem i wszedłem za Ang do domu.

niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział XIII

Z perspektywy Kendalla

- Angel.. - powiedziałem cicho. - Damy sobie radę.. Musimy.. - serio sam nie wierzyłem, że znów wszystko może zacząć się układać..
- Znam ten świat.. Nic się nie ułoży.. - powiedziała i położyła głowę na moich kolanach. - Świat jest niesprawiedliwy..
- Nie świat, tylko my..
- Dlaczego? Co my takiego robimy, hmm?
- Za mocno wybuchliśmy.. Przecież Lucas i Lil niczemu nie są winni tego, co robią.. Skąd wiesz, że ktoś ich do tego nie zmusza, hmm? - zapytałem, patrząc jej w oczy. - Mogą być w podobnej sytuacji co my..
- Masz rację.. - spuściła wzrok. - Po prostu nie mogłam w to uwierzyć.. Jestem czasem wybuchowa, wiesz o tym.
- Tak wiem skarbie.. - pocałowałem ją w czoło.


Z perspektywy Lil

Tak myślałam... Z wydostaniem się stąd będzie większy kłopot... Zaczęliśmy się rozglądać po pomieszczeniach... Czułam się jak w pułapce...
- Chowaj się - Lucas pociągnął mnie za ścianę, a po chwili obok nas przebiegło dwóch mężczyzn. Na szczęście zostaliśmy niezauważeni.
- Tutaj jest przejście wentylacyjne - podbiegłam do kraty i szybko wyciągnęłam śrubokręt.. Haha, teraz zapytacie skąd go miałam... No chyba powinnam być przygotowana na takie akcje, nie? Po chwili obydwoje zaczęliśmy się przeczołgiwać... Ja pierwsza, Lucas za mną pozostawiając ślady krwi..

Z perspektywy Angel

- Kendall.. Muszę go zobaczyć.. - powiedziałam cicho. - Nie daje rady.. Nie wytrzymam już..
- Ang.. 
- Kendall nie ! Ja muszę.. - podniosłam się.
- Wiesz, że mogą cię zabić.. - powiedział. - Przecież to nasi wrogowie..
- Ale Lucas to mój chłopak..
- Były..
- Nie dobijaj mnie.. - odetchnęłam głęboko. - A ty nie tęsknisz za Lil, hmm?
- Tęsknie.. Ale nic mi to nie daje..
- Bo jesteś dupa, nie umiesz się postawić..
- To dobrze chyba?
- No raczej nie.. - wstałam. - Nie wiem jak ty, ale ja jadę do Lucasa.. - wzięłam kurtkę.
- To niebezpieczne.. - blondyn złapał mnie za rękę.
- Zabronisz mi? - zapytałam.
- Hmm? Tak ! - przerzucił mnie przez ramię i zamknął w piwnicy.
- Debilu !! - zaczęłam się dobijać do drzwi. - Otwórz w tej chwili !!
- Ee.. Nie? 
- Jak wyjdę stąd to jak ci dowalę że będziesz z aniołami śpiewał !!
- Yhyymm.. - powiedział i usłyszałam jak idzie na górę. 
- Super.. Teraz to już na pewno stąd nie wyjdę. - mruknęłam do siebie i usiadłam na ziemi.

Z perspektywy Lil

- Ehh... Mogliby ogarnąć tutaj - w końcu wyskoczyłam z wentylacji i zaczęłam otrzepywać z pajęczyn... Ugh..
- Taa... - wyskoczył za mną Lucas. - Masakra jakaś...- złapał się za nogę, która dość mocno krwawiła.
- Tam są !! - usłyszeliśmy krzyki.
- Wiejemy... - natychmiast pobiegliśmy do auta odjeżdżając z piskiem opon. 
- Głowa nisko.. - Lucas złapał mnie za głowę i schylił nisko, gdyż zaczęli do nas strzelać.
- Ał... No weeź... - złapałam się za głowę. - To bolało - zaczęłam się masować.
- Bardziej by bolało gdyby cię puknęli w nią..
- Puknęli...
- Bez skojarzeń...
- Nie da się bez skojarzeń ! - zaśmiałam się.

Z perspektywy Kendalla

                 Poszedłem do pokoju i usiadłem na łóżku.. Nie mogę pozwolić, żeby coś się stało Ang.. Nie tym razem.. Nie chce jej stracić po raz kolejny.
- Kendall !! – pisnęła. – Ja się boję !!
- I tak ci nie uwierzę.. – jęknąłem.
- Nie lubię małych, ciasnych pomieszczeń !!!
- Nie lubię małych, ciasnych.. Yhymm.. -  zacząłem się śmiać i stanąłem przy drzwiach piwnicy.
- Idź się lecz seksoholiku !!! - krzyknęła na mnie.
- To może później - zaśmiałem się. - Nadal się boisz?
- Tak !! Tu są pająki ! - chwila ciszy. - Aaaaaaaaaaaaaaa !! Wąż !!!! Kendall !! Weź mnie stąd !!!!
- A jak będziesz się bzykała z chłopakiem to też węża się wystraszysz? - uśmiechnąłem się.
- Kendall !! Błagam cię !!! - zaczęła walić w drzwi. - Boję się !!!!!
                 No i co ja mam z nią zrobić? Z jednej strony kiedyś bała się węży, ale z drugiej to dobra aktorka.. Hmn.. 

Z perspektywy Lil

- Przyśpiesz... Doganiają nas ! - krzyknęłam do Lucasa widząc za sobą dwa ciemne wozy...
- Nie mogę... Przez tą nogę... - znowu się za nią złapał.
- Zatrzymaj się... - powiedziałam po chwili.
- Eee... ? - uniósł  brew do góry.
- Robimy przesiadkę... - jeszcze raz zerknęłam na jego nogę.
- Co ? Nie, nie mogę się zatrzymać są za blisko...
- Lucas ! - warknęłam na niego.
- No dobra... - zatrzymał wóz i szybko zamieniliśmy się miejscami... Dodałam tyle gazu, ile się tylko dało... Po chwili byliśmy daleko przed naszym wspólnym wrogiem...
- Gadaj gdzie się zatrzymać...
- Jedź jeszcze chwilę prosto... - przejechałam z 500 metrów dalej.
- Zatrzymaj się - wykonałam jego polecenie... Szybko wybiegliśmy z auta podlatując do bagażnika.

Z perspektywy Angel

- Ang.. Spokojnie.. - powiedział chłopak. Taaa.. Uważaj.. Haha, ja jestem dobra. - On ci nic nie zrobi.. - nie odpowiedziała mu. - Ang..? - nic. Otworzył drzwi, momentalnie zdzieliłam go z kopa. Przewrócił się nieprzytomny na ziemię.
- Nie zadzieraj ze mną Schmidt.. - mruknęłam i wyszłam z domu.
                 Wsiadłam do samochodu i pojechałam pod dom Lucasa i Lil.. Zapukałam kilka razy, ale nikt mi nie otworzył.. Ehh.. Szkoda.. Chciałam mu powiedzieć, jak bardzo żałuje.. Chciałam go odzyskać.. Nawet za cenę śmierci. Nie obchodziło mnie to, co mogło się stać.. Chciałam go.. Na tyle, ile się dało.

Z perspektywy Lil

                 Wyjęliśmy z bagażnika dwie bańki benzyny. 
- Lucas nie wiem, czy to dobry pomysł... - zaczęłam się wahać.
- Nie gadaj... Mamy mało czasu... - wziął swoją bańkę i zaczął oblewać dokładnie samochód.
- Ehh... No dobra... - zaczęłam robić to samo... 
- Odpal silnik... - zażądał kiedy już skończyliśmy tak też zrobiłam po czym zaczęłam się rozglądać za jakimś kamieniem... Czymś co przytrzymałoby pedał gazu. 
- Masz to - Luk podał mi cegłę.
- Ja wolę nie wiedzieć co ty w aucie trzymasz... - spojrzałam na niego dziwnym wzrokiem.
- Po prostu jestem przygotowany, nie to co inny - spiorunował mnie wzrokiem.
- Przepraszam... Pierwszy raz pozoruję własną śmierć - szybko wrzuciłam przedmiot na pedał gazu... i rzuciłam w auto zapalniczką. Momentalnie pojawiły się ogromne płomienie... Auto jakieś 6 sekund później uderzyło w drzewo co wywołało ogromny wybuch... Na szczęście udało nam się w miarę szybko oddalić.


Z perspektywy Kendalla

                 Zobaczyłem ciemne plamy przed oczami, a potem Ang siedzącą nade mną.
- Coś mi zrobiła..? - mruknąłem.
- Delikatnie cię uderzyłam - zaśmiała sie. - No, może nie tak delikatnie.. - podała mi rękę. - Wstawaj..
- Dam sobie radę.. - podniosłem się i oparłem o kanapę. - Mocna jesteś.. - zaśmiałem się.
- Tak wiem.. Dużo ćwiczę.. - uśmiechnęła się.
- To dobrze.. Nauczysz mnie - posłałem jej miły uśmiech. - Byłaś u..?
- Byłam.. Ale mi nie otworzyli.. - spuściła głowę.
- I teraz będziesz smutna.. - powiedziałem, przytulając ją.
- Chciałam go zobaczyć.. Tęsknie.. Nawet nie wiesz jak bardzo..
- Oj uwierz, że wiem.. - przytuliłem ją mocniej. Nie chce myśleć ile to jeszcze potrwa.. Chciałem jak najszybciej zapomnieć.. Ale.. Ciężko jest.. Za bardzo się zakochałem..

Z perspektywy Lil

- Nie fair... - spuściłam głowę. 
- Co jest ? - spojrzał na mnie Lucas.
- Nie dożyłam osiemnastki - syknęłam na co się zaśmiał.
- Spokojnie... Zrobimy ci imprezę.. - złapał mnie za rękę i zaczął gdzieś ciągnąć. Biegliśmy już z dobre 15 min. - Lil... - zawołał mój brat... Natychmiast się zatrzymałam i do niego podbiegłam.
- Co jest ? - spojrzałam na jego nogę.  - Kurde... Jest źle... - zerwałam z siebie kawałek koszulki i obwiązałam mu nogę jeszcze raz mocno uciskając...


Z perspektywy Kendalla

- Czyli odejść nie możemy, tak? - zapytała po chwili brunetka.
- Nie możemy.. Pamiętasz co się stało z Mirandą? - spojrzałem na nią.
- Emm.. Pamiętam.. Sama musiałam ją zakopać w lesie.. - otrzepała się.
- Chyba nie chcesz znaleźć się na jej miejscu, co? 
- Nie chcę.. Ale chce odzyskać Lucasa..
- Wybieraj: Lucas czy życie..?
- Oba.. - spojrzała mi w oczy.
- Nie można mieć wszystkiego.
- Ale bez Lucasa moje życie nie ma sensu.. - wtuliła się we mnie mocno.
- Będzie inny.. - pocałowałem ją w główkę.
- Taa.. Taki mądry jesteś.. A sam po nocach płaczesz za Lilką.. - zaśmiała się.
- Pff.. Drobiask..

Z perspektywy Lil

                 Siedzieliśmy tak na ziemi jeszcze z 5 minut... Ehh... Od dawna było dziwnie spokojnie w naszym życiu... Aż nie dorwała nas w końcu przeszłość... Straciliśmy wszystko... Kendalla, Angel... Ale teraz tak myśląc o tym, zastanawiam się kiedy oni mieli nam zamiar o tym wszystkim powiedzieć... Wiem, że my też nieźle namieszaliśmy... Nie chcieliśmy tego... Próbowałam nie mieszać w to wszystko Kendalla, ale mi na to nie pozwolił...
- Mogę już iść - wstał po chwili Lucas.
- Na pewno ? - spojrzałam na niego troskliwie.
- Tak... Na pewno - wstał po chwili i się uśmiechnął.
- No dobrze... - ruszyłam przed siebie... Zaczęło się już powoli ściemniać... Wiatr owiewał mi twarz... Czułam niepokój... Momentalnie zaczęłam się cała trzęś.
- Wszystko ok ? - zatrzymał mnie Luk.
- Taa...
- Boooisz się ? - zanucił.
- Spadaj - wysyczałam przez zęby.
- Hahaha jak to jest.... - zaśmiał się.
- Ale co ? - uniosłam brew do góry.
- Nie boisz się stojąc w obliczu śmierci... Ale jak tylko się ściemnia trzęsiesz się ze strachu.
- Za dużo horrorów - wywróciłam oczami.
- Pewnie nie bałabyś się gdybyś tyle nie grała w te głupie gry... Typu łażenie po lesie jako mała dziewczynka i uciekanie przed gwałcicielem.
- Nudziło mi się w wakacje.. Czepiasz się...

Z perspektywy Angel

- Za co ty w ogóle kochasz Lil..? - zapytałam.
- Co to za głupie pytanie? - spojrzał na mnie dziwnie.
- Nie jest głupie..
- Owszem jest.. Nie kocha się kogoś za coś.. - zaśmiał się chłopak.
- To ja chyba nie znam się na miłości..
- Bo..?
- Bo ja kocham Lucasa za to jaki jest.. Kochany, czuły.. - uśmiechnęłam się, a moje oczy zaczęły błyszczeć.
- Oj Ang.. - zaśmiał się. - Musisz skarbie zapomnieć o nim..
- Ciekawe czy ty tak szybko zapomnisz.. - założyłam ręce na klatkę. Mądruje się, a i tak będzie robił inaczej.. Pff.. Znam go.
- Ja się tu nie liczę - zaśmiał się. - Oglądniemy jakiś film?
- A jaki? - spojrzałam mu w oczy.
- Trzy metry nad niebem? - zapytał.
- Na takie romansidła cię wzięło..  - zaśmiałam się. - Ale ok..
                 Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy oglądać.. Cudowny film.. Zawsze go kochałam.. Dawał mi za każdym razem wiele do myślenia..

Z perspektywy Lil

- Ten las nie ma końca... - zaczęłam się już cała trząść... Nie, że się bałam... Po prostu robiło się już dosyć chłodno.
- Ał... - zasyczał szatyn i przytrzymał się drzewa.
- Lucas ! - podleciałam do niego. - Kurde... Gdzie my właściwie idziemy, co ?
- Musimy wyjść tylko z tego lasu... Potem wrócimy do domu, spakujemy wszystko i jedziemy na lotnisko.
- Co ? Gdzie jedziemy ? - zaczęłam się dopytywać.
- Nie wiem jeszcze... - jęknął.
- Dobra... Chodź... - zabrałam go pod ramię i  zaczęłam iść dalej. Kilka metrów dalej w końcu dostrzegliśmy, że to już koniec lasu... Nareszcie ! W oddali było widać całe miasto... Dotarliśmy przed nasz dom jak najszybciej było to możliwe...

Z perspektywy Kendalla

- Hiszpańska wersja o wiele lepsza.. - powiedziałem, gdy skończyliśmy oglądać.
- Włoska o wiele bardziej mi się podoba - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Hiszpańska.
- Włoska i koniec kropka..
- Hiszpańska !
- Włoska !! - nasze krzyki przerwał mój telefon..
- Odbierz.. - powiedziałem. - Ja nie mam zamiaru z nikim gadać.
- Spox.. Ale włoska - zaśmiała się, a ja zacząłem kręcić oczami.
- Pfff..
- Tak? - zapytała, gdy odebrała. - Pallo spokojnie, co jest? - podniosła się i zaczęła chodzić po pokoju. Nagle zrobiła wielkie oczy. - C-co? - zapytała z niedowierzaniem. - Nie możliwe.. Ale jak to..? - nagle upuściła telefon na ziemię i padła na kolana.. Zaczęła płakać.
- Angel.. - szybko do niej podszedłem i podniosłem ją. - Ej, co jest?
- Lila.. Lucas.. - powiedziała przez łzy.
- Co jest z nimi? - zapytałem.
- Nie żyją !! - wtuliła się we mnie, a ja nie mogłem w to uwierzyć.. Nagle mój świat się zawalił.. W moich oczach pojawiły się łzy.. Nogi mi się ugięły.. To już koniec.

Z perspektywy Lucasa

Żadne z nas nie miało przy sobie kluczy, a dom był zamknięty.
- Co teraz ? - spojrzałem na blondynkę.
- Zaraz wracam - zniknęła za domem... Usłyszałem tylko dźwięk tłuczonego się szkła.
- Lil ! - chciałem tam iść, ale po chwili ktoś otworzył drzwi wejściowe. Była to moja siostra.
- Jak ty ... ?
- Normalnie... oknem - uśmiechnęła się. - Nowy właściciel będzie musiał sobie zadzwonić po gościa od okien.... Chodź... - wciągnęła mnie do środka. - Siadaj.. Muszę ci wyjąć tą kulę... - posłusznie wykonałem polecenie... 20 minut później było już wszystko w porządku. - Jak już stąd wyjedziemy... Musisz iść z tym do lekarza... Bez żadnego "ale" - spojrzała na mnie i poszła do siebie się pakować. Wcale nie chcę uciekać... Bardzo kocham Angel... Nigdy nie spotkałem kogoś podobnego... Kocham w niej wszystko... Nie wiem, czy poradzę sobie z tą stratą. Po raz kolejny napłynęły mi łzy do oczu, wtedy dostrzegłem przy wejściu białą kopertę.

Z perspektywy Kendalla

- Ale.. jak to możliwe? - zapytałem.
- Ich auto.. spalone.. wjechali.. w drzewo - dziewczyna nie mogła się uspokoić.. Boże.. Moja Lil.. Moje maleństwo.. 
- Cii.. - powiedziałem i mocniej ją przytuliłem. - Nie płacz.. - taa.. Nie płacz.. A sam poczułem, że lecą mi łzy.. Nie mogłem się powstrzymać.. Kochałem ją.. A ona.. Nie żyje.. Tak.. Teraz rozumiem.. To kara za to, że ich zostawiliśmy.. 
- Daj mi spokój ! - krzyknęła. - Nie chce żyć !! Chce być z Lucasem ! Tam.. Gdzieś.. Na górze..
- On patrzy na ciebie i puka się w łeb.. - zaśmiałem się. - Nie chciałby, żebyś się zabijała.. On teraz czuwa nad tobą.. To twój Anioł Stróż..
- Chce go przy sobie.. - przytuliłem ją mocno. Teraz będzie gorzej.. Trudniej.. Już nigdy ich nie zobaczymy.. Znów los kara nas za błędy.

czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział XII


*Kilka dni później*

Z perspektywy Lucasa

                Kilka kolejnych dni spędziliśmy tak samo... zaszyci w domu.... Zero jakiegokolwiek kontaktu ze światem... Nie wiem jak jeszcze długo to potrwa... Dla mnie może to trwać w nieskończoność... Nie chcę z nikim rozmawiać. Nie rozmawiałem z Lil od tego feralnego dnia. Żadne z nas nie ma siły ani ochoty na jakąkolwiek rozmowę...

Z perspektywy Angel

Świat jak zawsze mi się zawalił.. Ehh.. Norma.. Tak bardzo go kocham.. Jak bardzo chciałam z nim być.. Ale wyszło jak zawsze.. Beznadziejnie.. Już tyle razy chciałam do niego zadzwonić, ale bałam się.. Bałam się, że mnie wyśmieje i odrzuci.. Przecież wszystko jest możliwe, po tym co się stało.. Kendall nie chce ze mną gadać.. Powiedział, że to wszystko jest moją winą.. Że gdybym się nie pojawiła w jego życiu to wszystko by było dobrze.. Ale czy na pewno?

Z perspektywy Lucasa

- Lila... - zerknąłem na siostrę która stała w kuchni.
 -Hmm ? - tak... To jest jej zwykła reakcja tylko "hmm", "ahaam" , "yhyym" zwariować można !
- Możesz ze mną normalnie pogadać... ? - spojrzałem na nią.
- O czym ? - wooow.. odezwała się do mnie !
- Musimy to zakończyć...
- Co masz na myśli... ?
- Chodzi mi o takie życie... Trzeba z tym skończyć... I nawet mam pewien pomysł, ale może ci się nie spodobać - spuściłem głowę.
- Słucham... - napiła się mleka z kartonu.
- Upozorujemy naszą śmierć - na te słowa od razu wypluła całe mleko na blat stołu.
- C- co ty chcesz zrobić ?!

Z perspektywy Angel

- Kendall.. - powiedziałam, schodząc na dół. - Mam dość tego wszystkiego..
- To się wyprowadź..  - powiedział obojętnie.
- Chociaż  raz bądź dla mnie do cholery miły - warknęłam.
- Nie będę ! Zrozum, że przez ciebie wszystko sie zawaliło - stanął na przeciwko mnie. - A to wszystko dlatego, że jesteś taką zdzirą.. - do oczu napłynęły mi łzy.- Taka jest prawda..
- Wiem.. - powiedziałam cicho. - To ja.. Pójdę się spakować.. - powiedziałam.
- No raczej..
                Takie życie nie ma sensu.. Wrócę do Polski.. Spróbuje o tym wszystkim zapomnieć, ale jak..? Za bardzo go kocham..
                Usiadłam na ziemi i zaczęłam płakać. Miałam tego już serdecznie dość.. Kendall o wszystko się czepia.. Własnej winy nie widzisz.. Ehh.. Jak to on. Ale ma rację.. To moja wina.. Mogłam w ogóle tu nie przyjeżdżać.. 

Z perspektywy Lucasa

- Słuchaj... To będzie najprostsze rozwiązanie... W końcu ta nasza "rodzinka" odczepi się od nas, a ...
- ....a Kendall i Angel... ? - spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
- Nie chcą nas znać - poleciała mi pojedyncza łza. - Tak będzie lepiej...
- Ale ja nie chcę... - rozpłakała się opadając na ziemię i chowając twarz w dłoniach.
- Ja też nie, ale... Nie widzę innego wyjścia... - wstałem z kanapy i ukucnąłem przed nią. - To wszystko nasza wina... Nie powinniśmy się tutaj w ogóle pojawić... - przytuliłem ją mocno.
- I jak to zrobimy ? - uniosła delikatnie buźkę.
- Musimy komuś podpaść... Najlepiej tej całej agencji... Pojedziemy tam...  Zaczniemy przed nimi uciekać, a potem.... Wiadomo...

Z perspektywy Angel

Spakowałam wszystko.. Wzięłam torbę i zeszłam na dół.. Spojrzałam na Kendalla.. Nawet nie chciał na mnie spojrzeć, odwrócił wzrok.. Spoko.. Mogę być taka sama.. Bez uczuć jak on.. I jak już nie mam serca.. Pękło mi na dół i cholernie boli..
Wyszłam na dwór, zamówiłam taksówkę i pojechałam.. Nie, nie na lotnisko.. Pojechałam do lasu.. Po co? Tam miałam domek.. Stary domek na drzewie.. Wiele razy się tam chowałam.. Przed najgorszym nie raz..
Weszłam do środka i spojrzałam po ścianach.. Ehh.. Stare czasy.. Tak bardzo chciałabym wrócić do czasów kiedy zaczęłam ćpać.. Powiedzieć sobie nie.. Wtedy mój świat byłby o wiele lepszy.. Nie miałabym tylu problemów.. Miałabym kochającego chłopaka i spokój w domu.. A teraz? Lepiej nie mówić co mam.. Tylko kłopoty i zmartwienia.. To mi zostało.. A to wszystko przez to, że byłam taka głupia..

Z perspektywy Lucasa

- No dobrze - ogarnęła się w miarę po czym wstała. - Chcę to mieć za sobą - pobiegła do swojego pokoju i po chwili wróciła w swoim typowym stroju .
- Ok... - zarzuciłem na siebie czarną skórzaną kurtkę.  - Zakończmy to w końcu...
- A wiesz chociaż gdzie jest ta ich agencja ? - skrzywiła się wypowiadając słowo "agencja".
- Powiedzmy, że mniej więcej, ich namierzyłem...
- To jedziemy, aleeeeee... twoim autem - zrobiła cwaną minę i pobiegła do mojego wozu. 
- No ej ! - krzyknąłem za nią śmiejąc się.
- Moje autko ma zostać przy życiu... Chociaż tyle chcę od życia...
- Dobra... ale ja prowadzę... - wygnałem ją zza kierownicy...

Z perspektywy Kendalla

Wiem, że jestem dla niej surowy.. Ale mam do niej żal.. Straciłem coś naprawdę ważnego.. Miłość pięknej Lili.. Chciałbym jej powiedzieć co do niej czuje, ale co..? Nie mogę.. Bo przez Ang jesteśmy tym, kim jesteśmy.. Wiem, że jestem dorosły i wiedziałem w co się pakuje, ale nie chce dopuścić do wiadomości tego, że już nigdy mojego Lilaczka nie spotkam. To najgorsze co mogło się zdarzyć.. Nie chce jej stracić.. Nie potrafię bez niej żyć.. Ona jest całym moim życiem, powietrzem, słońcem.. Bez niej to wszystko stało się takie szare.. Aż nie chce się żyć, tak bardzo ją kocham..

Z perspektywy Lil

- A prowadź sobie, ja i tak nie jestem w stanie - oparłam się o szybę gapiąc ślepo w drogę... Chciałabym tak jeździć bez końca... Wsiąść do jakiegokolwiek wozu i nigdy się nie zatrzymać... To moje marzenie jak na tą chwilę.. Straciłam wszystko na początku szansę na normalne życie, rodziców, ale nic tak nie boli jak odejście jego...
- Jesteśmy... - nagle zgasł silnik auta. - Lil? Jesteś tam? - szturchnął mnie Lucas.
- Co ? Aaaaa... No tak... - otrząsnęłam się.  - To tutaj ? - zerknęłam na olbrzymi budynek otoczony pustkowiem.

Z perspektywy Kendalla

                Nie mogę tak bezczynnie siedzieć.. Muszę coś zrobić.. Złapałem za telefon i wykręciłem numer Lili.. Nie ma takiego numeru.. Ehh.. Czyli jednak nie chce mnie znać.. Wiedziałem.. Już nigdy jej nie odzyskam.. Jak mogę być takim dupkiem?! Straciłem taką okazję !! Okazję na szczęśliwą i długą miłość..
                Napisałem do Ang, żeby wracała.. To nie jest jej wina.. Mnie poniosły emocje.. Nie chce, żeby i ona mnie zostawiła..
- Co chciałeś? – zapytała, wchodząc do mieszkania.
- Nie zostawiaj mnie – przytuliłem ją delikatnie.
- Nie zostawię – zaśmiała się, przytulając się do mnie mocniej.
- Zostaliśmy tylko my.. - powiedziałem cicho.
- Już o tym nie myśl.. Błagam..

Z perspektywy Lil

- Taa... Tutaj.... Trzymaj - podał mi broń, jeszcze nigdy jakoś nie miałam okazji z niej skorzystać... Może w końcu się odważę i tak już wszystko straciłam... Nikt nie ma dla mnie litości, dlaczego ja mam ją mieć dla innych.? Chwyciłam za broń i obydwoje wyszliśmy z auta kierując się do budynku.
- Ehh... Czyli co ? Po prostu wchodzimy i wiejemy ? Trochę dziwny ten plany...
- A masz lepszy ? - zaczął się wymądrzać Lucas... Nienawidzę kiedy to robi.
- Ja bym tam kogoś zabiła - zaczęłam się bawi bronią...
- Nie jesteś taka... - spojrzał na mnie.
- Wiem, ale już sama nie wiem kim jestem - do budynku zakradliśmy się przez wentylację... Roiło się tam od kamer.. Na szczęście jesteśmy przygotowani na podobnego typu sytuacje... Jak to powiedziała Angel "złodzieje" yhyym... Nawet prawdziwy złodziej musi mieć trochę oleju w głowie i znać się na swojej pracy.

Z perspektywy Kendalla

- Przepraszam cię za wszystko.. - powiedziałem. - Wiesz, że cierpię..
- Nie tylko ty kochany.. - powiedziała i pocałowała mnie w czoło.
- Nie wiem co bym bez ciebie zrobił..
- Było by ci na pewno o wiele lepiej - zasmuciła się.
- Nie prawda.. Tylko w złości tak mówiłem.. Bez ciebie nie byłoby tak fajnie.. - uśmiechnąłem się lekko.
- Tak uważasz? - zaśmiała się.
- Tak uważam.. - przytuliłem ją mocno.. - Moja mała Ang.. Tylko ty mi teraz zostałaś..
- ... chce do Lucasa - powiedziała po chwili.
- Ja ci nie wystarczam?
- Nieee.. Ja chce do Lucaaaasaaa - rozumiem Ang... Wszystko mi dosłownie przypomina Lil, a pewnie już nigdy jej nie ujrzeć..  Mam ochotę się zabić... Nie potrafię inaczej, jednak muszę żyć... Zaopiekować się Angel...

Z perspektywy Lil

- Za dużo tutaj tych pomieszczeń - jęknęłam.
- Czuję się jak w labiryncie, ale poza tym spoko - wkurzył się Lucas.
- Nawet jeśli udało nam się tutaj dostać to trudno będzie z powrotem - westchnęłam...
- Kogo my tutaj mamy? - usłyszeliśmy za plecami głos mężczyzny.
- Ok... To się zaczyna robić nudne ! - odwróciłam się do niego... Celował mi centralnie w serce... Extra... - Możesz sobie strzelać... i tak już jest wymarnowane..
- Cicho Lila... - Lucas wyjął broń i strzelił gościowi w rękę przy czym tamten upuścił broń... -  Siostrzyczko... tak to się robi... - zabrał mu broń po czym przeszedł przez niego obojętnie.
- Yhyym... To tak wygląda przysłowie "po trupach do celu" - ominęłam mężczyznę biegnąc za Lucasem.
- Aaaaa !! To ta zmora !! - krzyknął jakiś facet i się schował za drugim.. Zaraz.. Ja go skądś znam.. - Nie bij mnie !!
- Co za dupa z ciebie  - powiedział drugi.
- O jaa... - zaśmiałam się momentalnie. - Boisz się ? - podeszłam do nich.
- Lila - Lucas wywrócił oczami.
- Bo mnie pobiła ostatnio !! - i uciekł..
- On tak ma.. Zaraz..  - spojrzał na mnie. - To wy jeszcze jesteście żywi?
- A widzisz... złego diabli nie biorą..
- Nie flirtuj mi tutaj z wrogiem - szatyn postrzelił go kilka razy w nogę.
- Ej ! - padł na ziemię. - A ja chciałem wam pomóc..
- Taaa... Jasne - wywróciłam oczami i razem z Lucasem przeszliśmy obok niego... Ehh... Czuję się teraz jak seryjny morderca... Nie zabijam... Lucas strzela do wszystkich... Boję się, że znowu wraca jego stary charakter..
- Orient ! - krzyknął chłopak, który się mnie bał i strzelił Lucasowi w nogę.
Momentalnie upadł na ziemie... Nie... Nikt nie będzie krzywdził mojego brata... Tylko jego teraz mam i nie pozwolę wam mi go odebrać ...! Głośno wrzasnęłam w myślach po czym naładowałam broń i postrzeliłam kilkakrotnie przeciwnika... W tym momencie nic nie było ważniejszego od wykonania planu...  Pomogłam szybko Lucasowi z tą nogą mocno uciskając kawałkiem materiału...
- Już... Możemy uciekać... Zaraz się tutaj wszyscy zlecą - pomogłam mu wstać... Jeszcze chwilę patrzył na mnie i na moją nagłą zmianę... Nie obchodzi mnie to... Nie pozwolę odebrać sobie jeszcze i jego...

środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział XI



Zapraszam na ---> http://this-is-my-small-world-btr.blogspot.com/ to drugi blog naszej kochanej współautorki Lili ! :D
*************************

Z perspektywy Lucasa

Cała akcja nie tak miała przebiec !! Nie o to nam chodziło ! Kto to w ogóle jest, co ?! Wpierdalają się w nie swoje sprawy ! Nienawidzę takich ludzi... No ale co miałem zrobić ? Zabili by mnie, a ze mną Lile... Nie mogę, aż tak ryzykować. Obudziłem się w jakimś starym magazynie przywiązany do krzesła... Na lewo ode mnie była też Lil... Mogli już jej darować i ją wypuścić !! Jak jej coś zrobią to... Ehh... No ale co im zrobię ?! Jak na razie mają przewagę..
- Fraaaneeeek !! - krzyknęła dziewczyna. - Obudzili się..
- Hmmm? - zapytał chłopak i podszedł do nas. - A no tak.. To co z nimi robimy?
- To co nam w agencji kazali, trzeba zabić.
- Franek... Phaha jakie badziewne imię... Hahah słyszałaś Erica ?- podczas akcji tak zwracałem się do Lil...sama tak chciała...
- Hmm ? - moja siostra uniosła głowę i spojrzała na tą dwójkę.
- Słuchasz pedale - i strzeliła mnie z liścia. - Nie chce cię zabijać, ale muszę, wiesz?
- Amy.. daj spokój.. - powiedział spokojnie Franek hahah.
- No ejj... bolało - spuściłem głowę.
- Świetnie... Teraz mniej więcej pamiętam dlaczego od tego wszystkiego uciekaliśmy - Lil spuściła głowę.
- Co z nimi robimy? - zapytała dziewczyna.
- Nie mam serca ich zabić..
- Ja też nie..
- Oooo... Oni mają uczucia Erica...
- Nie teraz Thomas... Myślę - Thomas to było moje imię takie jakby zastępcze.
- Ta... Ciekawe o czym...
- Zgadnij...
- Tak... Wiem... Też za nimi tęsknię..
- Ehh.. - zajęczała dziewczyna i zaczęła ściągać kominiarkę.
- Zostaw ! Nie mogą cię zobaczyć ! - krzyknął chłopak.
- Ej no.. Gorąco mi w tym.. - powiedziała.. zrzuciła kominiarkę na ziemię, stając do nas tyłem.. Było tylko widać jej blond włosy.
- Wariatka..
- Daj mi spokój, co?
- Mi też jest gorąco - zajęczała Lil. - Franciszkuu...- zanuciła słodko na co się zaśmiałem.
- Franek.. - powiedziała blondynka.
- Hmm?
- Nie dotykaj jej.. Pewnie coś wykombinowała..
- Nie możliwee..
- Znam takie przebiegłe dziewczyny..
- Pffsz... - spuściła głowę. - A ja Erica miło mi ...
- Ja Thomas... Choć właściwie to nie Thomas, ale to się pominiemy - wzruszyłem ramionami.
- Jeśli powiecie wasze prawdziwe imiona to was rozwiążę - zaśmiał się Franek.
- Nie odważysz się..
- Pff.. Powiem, że mi uciekli.
- A po co ci moje imię ? Jest brzydkie - odezwała się Lil
- Wcale nie... Słodkie jest takie... lililili laaaj - zanuciłem na co od razu mnie spiorunowała wzrokiem.
- Hmmm? - blondynka zaczęła się śmiać.
- No weźcie.. Chcemy wiedzieć jak nazywają się nasze trupki..
- Franek haha.
- A nie lepiej już nas zabić ?
- Nie ! Ja chcę do Ange.... mojego skarbka no ! - krzyknąłem.
- Ale już jej nie zobaczysz, więc stul się ! - wydarła się moja siostra.
- Fraaneek.. On ma dziewczynę.. - pisnęła blondyna.
- I...?
- To takie urocze.. i smutne.. bo nigdy się już nie zobaczą..
- Boże.. Żyj tu z kobietami..
- Jak twoja dziewczyna ma na imię? - zapytała, nadal stojąc do nas tyłem.
- Nie gadam z wami - wysyczałem przez zęby.
- Daj spokój Lu... Thomas...
- A ty co ? Nie chcesz już zobaczyć swojego kochasia !?
- Mówiłam ci już nie chcę gadać o tym teraz ! - popłynęły jej łzy.
- Amyy.. Ona ma chłopaka.. - pisnął Franek.
- Nie zachowuj się jak ja ! - krzyknęła blondyna i stanęła przodem do nas, kłócąc się z chłopakiem.. Przecież.. To.. O__O
- O__o An.... - nie mogłem w to po prostu uwierzyć... No zamurowało mnie.... Szturchnąłem Lil w ramie.
- Odczep się - zasłoniła twarz włosami.
- Siostra no... Patrz - wyszeptałem do niej.
- A co ty myślisz, że ja tu chce być!? - krzyknął chłopak i zrzucił z siebie kominiarkę. Kendall?
- Taaa.. A to może moją winą jest że musimy znów dla nich pracować?! - krzyczała.. Ang.. Moja Ang.. Boże.. Co się tutaj dzieje ?! Co oni chcą z nami zrobić... i... kim oni w ogóle są ?!
- K-Kendall ? - powiedziała cicho Lil.
- Ale... - pierwszy raz w życiu tak naprawdę nie wiedziałem co mam powiedzieć !
- Skąd oni nas znają? - szepnęła Ang do Kendalla.
- A bo ja wiem? Ja ich pierwszy raz na oczy widzę.. - skrzywił się Kendall.
O Boże... Ja już nic nie rozumiem... Tak... Wiedziałem, że coś ukrywa, ale... Nadal nie wiem co się dzieje kim ona tak naprawdę jest ? Kim oni tak naprawdę są ?!
- Lucas - szepnęła do mnie Lil. - Musimy się stąd wydostać..
- Tak... wiem... - poleciały mi łzy. Lila przedstawiła mi swój cały plan bezgłośnie.
- Cze.. cze.. cze.. Jak ona do niego powiedziała? - zapytała Ang cicho.
- Lucas chyba..
- Aha.. Nie chce ich zabijać..
- Mafia.. Agencja.. Nie możemy im się sprzeciwić..
- Żal mi siebie.. - powiedziała Ang i usiadła na ziemi. - Tęsknie za Lucasem..
Ehh... Tak bardzo ją kocham...  Spojrzałem na Ang... Ale... jaka agencja ? Komu nie mogą się sprzeciwić? Bardzo chciałbym jej pomóc... Tylko jak ? Sprawdziłem jeszcze  co tam Lil wykombinowała ... Miała scyzoryk. Ja tylko obserwowałem sytuację i  jakby to powiedzieć... Stałem, a raczej siedziałem na czatach...
Nagle dziewczyna podniosła głowę..
- Chcecie się wydostać, co nie? - zaśmiała się Ang. - Młoda zostaw ten scyzoryk.. - zabrała nam go i schowała do kieszeni.
- Dobrzeee - zaśmiał się Kendall.
- Taaak.. Będzie lepiej.. - powiedziała i.. odwiązała nas. - Uciekajcie..
- Okeeeej ? A może wolimy zostać ... - założyłem ręce razem z Lil śmiejąc się.
- Idźcie już.. - na policzkach dziewczyny pojawiły się łzy.
- Wiesz, że to jest sprowadzanie śmierci na siebie? - zapytał blondyn.
- Wiem.. - spojrzała na nas. - Nie chcemy was zabić.. Wynoście się..
- Ang... - przytuliłem ją delikatnie do siebie.
- Lucas...co ty... - zaczęła Lil
- To nie ma sensu Lil...
- Lil..? Lucas..? - zapytał Kendall i nie wiedział co się dzieje.
- Idź już do swojej dziewczyny.. - powiedziała brunetka.. znaczy blondynka.  - Na pewno za tobą tęskni..
- Ale jest tutaj ze mną - uśmiechnąłem się do niej.
- Nie rozumiem.. - powiedziała.
- O co tu w ogóle chodzi!? - zapytał Kendall i odciągnął Ang ode mnie. - Idźcie już.. Jak was szef złapie będzie źle..
- Nie zależy mi... - uśmiechnąłem się do Angel.
- Jaaaki zakochany..  - zanuciła Lil. - Ehh....  - zaczęła powoli zdejmować z siebie maskę.
- Lilka.. ? - Kendall zrobił wielkie oczy.. - Ale.. jak to..?
- Ok.. - powiedziała Ang i cofnęła się kilka kroków do tyłu. - Będzie źle..
- Wolę żebyście teraz wiedzieli..- zdjąłem po chwili swoją maskę. - Zrozumiemy.. Jeśli nie będziecie chcieli nas znać...
- Lucas.. - szepnęła Ang i rozpłakała się na dobre.
- Super.. - powiedział Kendall. - Po prostu super..
- Angel... Przepraszam... - przytuliłem ją delikatnie.
- No ja nie wiem czy tak super - skrzywiła się moja siostra.
- Nie dotykaj mnie ! - odepchnęła mnie. - Gdybym wiedziała, że jesteście tacy to bym nigdy do was nie odezwała !
- Angel ! - krzyknął blondyn.
- Taka jest prawda ! To jest zwykła mafia ! Zwykli złodzieje !
- A myślisz, że robimy to dla przyjemności ? - spojrzałem na nią.
- Nie obchodzi mnie to.. - powiedziała Ang i wyszła.

- Angel... Proszę cię... - pobiegłem za nią
- Zostaw mnie samą ! - powiedziała, wsiadła do auta i odjechała.. Zostawiła mnie.. Samego.. 
- A kim wy jesteście hmm ? -zapytała po chwili Lil
- Zwalczamy mafię.. Zabijamy ich członków lub wsadzamy ich do więzienia.. - powiedział Kend.


- Ehh... Nie tak to miało być... - jęknęła blondynka.
- Sory, ale idę.. Nie możemy się z wami zadawać.. - Kendall wychodząc potrącił mnie. - Zapomnijcie najlepiej.. - powiedział i poszedł przed siebie.

                Dlaczego to wszystko się nam przytrafia ? Tak bardzo ją kocham, a ona mnie teraz nienawidzi... Straciłem wszystko... Ona nie chce mnie znać... Nie dziwię się jej... Sam nie chcę siebie znać. Wszystko robię źle... Nie zasługuję na kogoś takiego jak ona...
- Kendall ! - pobiegła jeszcze za nim Lil, stojąc naprzeciwko blondyna.
- Lila.. Nie warto.. - powiedział chłopak. - Jakoś nie mam zamiaru teraz rozmawiać z kimś, przez kogo mogą mnie zabić..
- Tak...wiem...rozumiem cię, ale Kocham Cię... to jest szczere... Ja nie kłamię - spojrzała mu w oczy.
- Sory Lila, ale nie chce ryzykować twojego jak i mojego życia.. - powiedział, machnął ręką, a zaraz zniknął w ciemności.

Z perspektywy Kendalla

                Powoli wracałem do domu.. Na nogach.. Nagle zobaczyłem nasz samochód.. Stał na poboczu. Podszedłem tam i zobaczyłem Ang.. Siedziała za kierownicą, opierała się o nią i płakała jak małe dziecko.
- Angel.. – przytuliłem ją delikatnie. – Nie płacz..
- Czemu tak jest, co?!  - krzyknęła. – Pieprzony świat !
- .. Też kocham Lil.. – powiedziałem.
- Od kilku lat nareszcie kogoś pokochałam i co?! Świat mi właśnie tak pomaga.. Ślicznie, nie? – spojrzała mi w oczy.
- Usiądź na miejscu pasażera – powiedziałem. – Jedziemy do domu..
                Gdy Ang się przesiadła, pojechaliśmy do domu.. Dziewczyna poszła na górę i zamknęła się w pokoju.. Było słychać tylko jeden, wielki, niekończący się płacz.. Mi samemu chciało się płakać, ale musiałem jej pokazać, że jestem silny.. Chociaż trochę..

Z perspektywy Lucasa

- Lil - podszedłem do niej, momentalnie zaszkliły jej się oczy.
- Mam już tego dosyć - powiedziała cicho.
- Ja też... - popłynęły mi łzy i przytuliłem ja mocno do siebie. W pewnym momencie wszystko zawaliło nam się na nowo. Miało to być nowe, lepsze życie, a co z tego wyniknęło ? Jeden wielki koszmar... Straciłem ją .... Angel... Tak strasznie ją kocham, a teraz ? Mam ochotę skoczyć z mostu... Była i jest dla mnie wszystkim. Jej odejście sprawiło również i moja pewną śmierć... Oddałem jej swoje serce, a przecież nie można żyć bez niego..