wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział XXIV

2 tygodnie później...
Cały dzień chodziłam jak na szpilkach.
Lucas zaproponował wspólne mieszkanie... Jestem strasznie podekscytowana... Całymi dniami przeglądamy stronki z propozycjami na mieszkanie... Sama nie mogę uwierzyć, że nasze relacje z dnia na dzień tak bardzo się poprawiły... Jesteśmy silniejsi niż kiedykolwiek wcześniej.
-Kochanie- krzyknął brunet z kuchni- A te naleśniki mają być takie czarne?
-Co !?- bez dłuższego zastanowienia zbiegłam na dół i po chwili znalazłam się w kuchni- Nie... Nie.. Nieee...- Szybko złapałam za uchwyt od patelni i wrzuciłam ją do zlewu- Otwórz okno..
Chłopak wykonał moje polecenie, a ja oparłam się załamana o blat kuchenki.
-Błagam Cię... Nigdy więcej nie gotuj- zaczęłam się głośno śmiać.
-Ale to... Chciałem zrobić nam śniadanie- Był taki niezdarny, a jednocześnie uroczy i niewinny jak pięciolatek... Po dłuższej chwili przyglądaniu mu się zrozumiałam jak wielką jestem szczęściarą.
-Co kochanie?- podszedł do mnie i po chwili znalazłam się w jego silnym objęciu.
-Jak ja to kocham- uśmiechnęłam się szeroko i wtuliłam w jego szyję.
-Brakowało mi tego... Brakowało mi Ciebie...- przesunął opuszkami palców po moim policzku... Dotarł do mojej brody i uniósł ją delikatnie tak aby nasze spojrzenia mogły się spotkać- Wiesz, że nie miałem wyjścia... Musiałem tak postąpić... Musiałem odejść... Chciałem żebyś zrozumiała...
-Wiem- mój wzrok zaczął szukać ratunku... Błądziłam myślami... Starałam się zrobić wszystko, aby tak naprawdę nie natknąć na spojrzenie Lucasa... Tak bardzo wstydzę się moich czynów... Tak bardzo żałuję swojego zachowanie, że nie potrafię opisać tego słowami...
- Będę Cię pilnował- posłał mi złowieszczy uśmieszek... Nie wierzę.. Co to ma znaczyć ? Czyżbym znowu wpakowała się w  jakąś beznadziejną sytuację ? Prawdę mówiąc z moim szczęściem to całkiem prawdopodobne.
-Hej- ujął moje policzki w dłonie- Chyba się mnie nie boisz ?- szepnął mi do ucha pomrukując delikatnie.
-N...nie wiem- momentalnie poczułam, że moje nogi robią się jak z waty... Lucas przesunął ręką po mojej tali, a drugą dłonią odgarnął niesforny kosmyk włosów za ucho.
-Jesteś piękna... - zanucił i musnął delikatnie moją szyję... Zaczął ją przygryzać... Lizać... Ssać i tak na przemian.
-Mmm...- mruknęłam i zaczęłam przygryzać wargę... Brunet spojrzał na mnie z ukosa.
-Nie rób tego... - Jego powaga przyprawiła mnie o gęsią skórkę.
-D...dlaczego ?
-Bo przez to mam ochotę zerwać z Ciebie ubranie i... - Zatrzymał się na chwilę- ...pozwól, że nie dokończę- uśmiechnął się tajemniczo.
-Eee...- odsunęłam się od niego o dwa kroki.
-Angel...- zaśmiał się- ...Po prostu tak na mnie działasz- zmierzwił włosy przeciągając palcami do góry... Nie mogłam oderwać od niego wzroku... Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jakie myśli krążą mi po głowie... Momentalnie moje policzki przybrały koloru purpurowego... Zupełnie nieświadoma zaczęłam przygryzać dolną wargę.
-Chciałbym być na jej miejscu...
-Hm? -otrząsnęłam się i przyjrzałam się Lucas'owi... Był trochę BARDZO podekscytowany... Mój wzrok powędrował niżej.. -Emm.. - szybko zasłoniłam oczy.
-Mówiłem, że bardzo na mnie działasz- podszedł do mnie i mocno objął w tali.
-Nieee!- krzyknęłam ze śmiechem.
-Mój Anioł...- całował każdy skrawek mojego ciała.
-Ekhem!- szybko stanęliśmy do pionu.
-Lili? -odezwał się zmieszany brunet.
-Długo tutaj jesteś ?-spojrzałam na blondynkę zawstydzona.
-Jakąś godzinkę...- uważnie nam się przyglądała... Zrobiło nam się głupio, że nie zauważyliśmy jej obecności... Dziewczyna trzymała w ręku jakąś książkę.
-Co czytasz? - szybko się do niej dosiadłam- Chłopiec w pasiastej piżamie- przeczytałam tytuł- Ciekawe ?
-Bardzo... -nie odrywała wzroku od lektury.
-Opowiesz mi coś o niej ? -próbowałam zmusić ją do rozmowy.


-Książka Chłopiec w pasiastej piżamie jest spojrzeniem na wojnę i piekło obozów koncentracyjnych oczami dziecka- blondynka oderwała wzrok od książki i odłożyła ją na blat stołu- ...Holokaust- chwilę pomilczałyśmy w ciszy- Słabo mi- dziewczyna wstała i poszła po szklankę wody.
- Po co to czytasz ? To straszne...
- Dla nas to normalka- odezwał się Lucas- Nasz ojciec uczył historii... Był ogromnym patriotom. - uśmiechnął się pod nosem... Nigdy wcześniej nie opowiadali o swoich rodzicach... To chyba jakiś nowy przełom... Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę- pobiegłam sprawdzić kogo do nas niesie.
-Dzień dobry...- w drzwiach stanął przystojny blondyn...
-Emm...
-Mieszka tutaj rodzeństwo Johnson?- spojrzał na mnie wyczekująco.
-To zależy o co chodzi- odpowiedziałam.
-Jestem ich bratem...
-Co ?!
-Nie wspominali o mnie ?!-krzyknął oburzony... Obydwoje zmierzyliśmy się wzrokiem.
-Mogę wejść ?- przepuściłam chłopaka w drzwiach.
-Lucas !-krzyknęliśmy oboje.
-Co się stało ? -wybiegł zmartwiony.
-Sebastian ?-złapał się za głowę- Co Ty tutaj robisz ?
-Wstydzicie się mnie ?- zapytał oburzony.
-Dlaczego nie powiedziałeś mi, że masz brata?
-Seba!- Lili poderwała się z miejsca i podbiegła do blondyna czochrając go po włosach.
-Ej ! Moje włosy !-warknął.
-Chodź- Lucas złapał mnie za nadgarstek i zaprowadził na górę do swojego pokoju.
-Dlaczego nie powiedziałeś mi, że masz brata- warknęłam.
-Nie było okazji... Niczego nie chciałem zatajać... Po prostu tak wyszło.
-Wiesz jak się poczułam ? Przychodzi jakiś typ i przedstawia się jako Twój brat... To nie jest normalne...
-Kochaniee...- przeciągał chłopak- Nigdy nie rozmawialiśmy o mojej rodzinie... To też nie rozmawialiśmy na ten temat...- Chłopak próbował mnie uspokoić... W końcu udało mu się to i zeszliśmy na dół.
-Sebastian... To jest Angel... Moja dziewczyna- podaliśmy sobie ręce.
-Jest dla Ciebie za ładna- stwierdził po chwili młodszy z Johnsonów.
-Ja przynajmniej mam dziewczynę- odgryzł się brunet.
-Ile masz lat- szybko zmieniłam temat.
-16- uśmiechnął się- Jestem najmłodszy...
Wszyscy postanowiliśmy poznać się lepiej przy kawie.
-Można tu palić ?- odezwał się Sebastian.
-Nie jesteś za młody ?
-Tak... Ale życie mnie nie rozpieszczało... Coś mi się należy- uśmiechnął się szeroko.
Jest bardzo podobny do swojego rodzeństwa. Wszyscy trzymają ludzi na dystans. Jednak On mimo wszystko jest pełen energii i dowcipu.
-Strasznie mi kogoś przypominasz...
-Justin Biebeeeeer...- zanuciła Lili.
-Nie jestem do niego podobny!!-chłopak walnął pięścią w blat stołu... Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Mieszkasz w Polsce ?
-Czasami...-spojrzał na mnie tajemniczo.
-Nie rozumiem- zmrużyłam oczy.
-Mam dwa domy... Jeden w Polsce, a drugi w Dani- Lucas spiorunował brata wzrokiem.
-Co powiecie na imprezę?-uśmiechnął się mój chłopak.
-Ja bardzo chętnie- poderwał się Sebastian... Mnie również spodobał się ten pomysł... Tak dawno nie byłam na imprezie, że zapomniałam jak to jest... Dać się porwać muzyce... Zapomnieć o wszystkim.
 -No nie wiem... -mruknęła Lila.
-Nie daj się prosić- szturchnął ją młodszy brat- Będzie zarąbiście.
-Niech będzie.


Z perspektywy Kendalla 



Obiecałem Loganowi, że wyjaśnię wszystko Lilianie, ale nie mam odwagi. To wszystko jest zbyt trudne.
Niedawno byłem na kolejnych badaniach... Postanowiłem dla pewności zrobić je u innego lekarza...
Właśnie jadę odebrać wyniki. Jestem pełen nadziei... Może to pomyłka... Przecież to się zdarza ! tak ?!

Wchodząc do gabinetu cały się trząsłem.
-Dzień Dobry Panie Schmidt- uśmiechnął się lekarz... Był w średnim wieku... Miał lekki zarost, owalną twarz i ciemne oczy... Sprawiał wrażenie bardzo sympatycznego.
-Przyszedłem po wyniki- wydukałem... Doktor wskazał na krzesło... Usiadłem na przeciw jego biurka zniecierpliwiony.
-Panie Schmidt...
-Jestem chory tak ?- sypnąłem prosto z mostu- Nie wiem po co tutaj przyszedłem- poderwałem się z miejsca- Przecież to oczywiste... Jestem takim idiotą.
-Proszę dać mi dojść do głosu- uśmiechnął się.
-Oczywiście... Przepraszam- usiadłem z powrotem.
-Sprawa jest dość poważna...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


CDN...



SEBASTIAN >.<

sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział XXIII


No to zaczynam pisać kolejny rozdziaaaał :P 
Trochę czasu minęło od ostatniego ale nie mogłam się jakoś zabrać do pisania >.< 
Sama jeszcze nie wiem co tutaj napisać... Lecę na spontanie ! Jak zawsze zresztą ^^ 
Mam nadzieję, że nie macie mi za złe tej dołującej atmosfery i napięcia między naszymi bohaterami... Ale wydaje mi się, że warto pocierpieć i poczekać na Happy end ;* 

No to leeecim ! 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nałożyłem na ramiona czarną marynarkę i wyszedłem z domu. Zastałem dziewczynę opartą o mur budynku z papierosem w ręce.
-Nie wiedziałem, że palisz...
-Staram się rzucić- mruknęła i zaciągnęła się dymem.
-Serio?-uniosłem brew do góry- Nie wygląda na to..
-Nie palę od 2 tygodni ale jak się wkurzę to nie wyrabiam.. -syknęła przez zęby.
-Co cię tak wkurza- zapytałem... Głupie pytanie.. Przecież wiem, że to z mojego powodu pali...- Nie musisz odpowiadać..
-Nie myśl, że z Twojego powodu- zaśmiała się ironicznie.
-To z jakiego...- spojrzałem na nią... Jej twarz nie wyrażała żadnej emocji... Nigdy nie znałem jej takiej.
-Nie Twój biznes- powiedziała zdenerwowana... Wyraźnie widzę, że próbuje ukryć swój smutek i rozczarowanie... Wydaje się być teraz taka silna i nie do złamania... Ale wiem, że za tym kryje się skrzywdzona i pełna bólu dziewczyna... Pomyśleć, że to wszystko za moją sprawą...
-Mogę?- wskazałem na opakowanie papierosów.
-Przecież nie palisz- spojrzała na mnie jak na idiotę- Nie wkręcaj się w to...
-Dlaczego ? Skoro Ty możesz to ja też- uśmiechnąłem się lekko.
-Jak chcesz...- rzuciła we mnie paczką... Zaśmiałem się i wyjąłem jednego papierosa... Nigdy wcześniej nie paliłem... Ale w życiu trzeba spróbować wszystkiego... Wyjąłem jednego i zapaliłem.
-To nie chce się palić- mruknąłem zdziwiony.
-Bo zapaliłeś filtr idioto... - dziewczyna wyrzuciła papierosa... Zabrała paczkę... Wyciągała kolejno po jednym papierosie i zaczęła go niszczyć.
-Po co to robisz ?
Uśmiechnęła się tylko i spojrzała na mnie...
-Widzisz... Ten papieros... Całe moje uzależnienie... I fakt, że teraz to niszczę... Ten papieros to w rzeczywistości TY- wyrzuciła wszystko do kosza i skierowała się do drzwi.
-Lila- chwyciłem ją lekko za rękę- Wiem, że jesteś na mnie wściekła i prawdopodobnie chętnie wbiłabyś mi nóż w serce... Ale nie chcę Cię stracić... Przecież możemy się przyjaźnić.
-Przyjaźnić ?- odwróciła się do mnie- Nie jestem pewna... Przyjaźń opiera się głównie na zaufaniu, a ja już Ci nie ufam...
-Możemy nad tym popracować.
-Nie rozumiem... Po co Ty chcesz to naprawiać ?
-Zależy mi na Tobie.
-To dlaczego nie powiesz mi prawdy?
-Nie mogę... Zniszczę Ci życie.
-Jeśli nie powiesz mi prawdy spakuję walizki i wrócę do Polski.
-Nie możesz mnie tym szantażować- Mało brakowało, żebym się przy niej nie rozryczał.
-Skoro ty możesz ukrywać prawdę to również ja mogę wyjechać i będziemy kwita- oczy zaszły jej łzami i natychmiast weszła do środka.
-Lili chcesz może herbaty ?!- krzyknął za nią Lucas. Dziewczyna pobiegła na górę bez odpowiedzi.
-Co jej znowu zrobiłeś? -mruknął Lucas.
-Ciesz się, że Tobie się życie układa- widziałem jak trzyma Angel na kolanach.
-Wyjaśniliśmy sobie wszystko- uśmiechnęła się moja droga kuzynka.
-Cieszę się- odwzajemniłem jej uśmiech- Wracajcie do swoich obowiązków- zaśmiałem się, a para zaczęła się całować.
Nagle poczułem wibracje w kieszeni spodni... odebrałem telefon.
-Logan? - zdziwiłem się słysząc jego głos.
-Stary zapominasz o swoich obowiązkach- powiedział wkurzony.
-Nie rozumiem o co Ci chodzi.
-Przerwa się skończyła... Musimy zabierać się do pracy, a przez Twoją niekompetencje cały zespół cierpi- krzyknął do słuchawki.
-Życie wywróciło mi się o 180 stopni... Daruj sobie podobne kazania.
-Wszystko ok?
-Nie! Jak może być wszystko w porządku ?!
-Wpadaj do mnie na piwo... Wyjaśnimy wszystko na spokojnie.
-Dzięki stary. Tylko na Ciebie mogę teraz liczyć.- rozłączyłem się i wybiegłem z domu. Jakieś 15 minut później znajdowałem się pod domem Logana. Wszedłem do środka i zastałem przyjaciele w salonie. Siedział z Ciarą... Aktorką, która grała w serialu moją młodszą siostrę... Bardzo ucieszyłem się na ich widok.
-Nie spodziewałem się Ciebie tutaj- uśmiechnąłem się do młodej.
-Kendall!-rzuciła mi się na szyję.
-Już nie jesteś taka malutka- zaśmiałem się i przytuliłem ją mocno-Myślałem, że jesteś sam- spojrzałem na przyjaciela.
-Ciara chciała Cię zobaczyć więc po nią zadzwoniłem...- powiedział skrzywiony... Zrozumiał, że popełnił błąd... Nie chce żeby ktokolwiek inny wiedział o moich problemach.
-Rozumiem- uśmiechnąłem się lekko.
-Nawet nie wiesz jak się za Tobą stęskniłam- zaśmiała się Ciara- Od czasu zakończenia serialu wgl. się nie widzieliśmy- posmutniała.
-Teraz mnie widzisz- jeszcze raz ją wyściskałem.. Ta mała dziewczynka, którą dawniej znałem była teraz młodą kobietą... Bardzo piękną.
-Może zorganizujemy kiedyś spotkanie całej ekipy?- uśmiechnęła się.
-Nie głupi pomysł- wtrącił się Logan- Niestety na ten czas mamy plany dotyczące naszego zespołu i kolejnego sezonu...Ehh... Coraz mniej czasu dla siebie.
-Nie rozumiem tutaj czegoś... Jakiego sezonu ? -uniosłem brew do góry.
-Nic mu jeszcze nie powiedziałeś?- krzyknęła podekscytowana dziewczyna- Stacja Nickelodeon postanowiła przywrócić nasz serial z całą dotychczasową obsadą... Mało tego! Zagwarantowali nam kontrakt na 3 kolejne sezony- pisnęła.
-C-c-co ? - stanąłem nieruchomo jak posąg.
-Szokujące nie?- uśmiechnął się Logan- Dokładnie tak samo zareagowałem.
-Znowu będę Twoją młodszą siostrzyczką!- podskoczyła kilka razy.
-Ja-ja nie wiem... Nie wiem czy dam radę- mruknąłem.
-Co?!- krzyknęli obydwoje.
-Logan możemy pogadać w cztery oczy?- spojrzałem na bruneta błagająco.
-Jasne, oczywiście-uśmiechnął się.
-Rozumiem- posmutniała Ciara- Wpadnę jutro- uśmiechnęła się do Logana i wyszła z domu.
Rozmawiałem z Loganem grubo ponad 3 godziny... Oczywiście nie obyło się bez wspólnego piwa... Opowiedziałem mu o wszystkim co miało miejsce... O mojej kuzynce Angel, Lucasie i dziewczynie przez którą dopada mnie bezsenność... Doskonale wiedział co mi doradzić...
-Masz rację... Jestem idiotą- wstałem z kanapy chwiejąc się na boki.
-Ale nie w takim stanie! Zrobisz to jutro jak otrzeźwiejesz... Nie mam zamiaru skrobać Twoich zwłok z ulicy- zaśmiał się i złapał za kolejną puszkę piwa.
Stan w jakim się znalazłem zmusił mnie abym przenocował u Logana... Chłopak nie miał z tym absolutnie żadnego problemu... Obydwoje nie mieliśmy dość siły, żeby iść do swoich pokoi... Nazajutrz obudziłem się na podłodze... Logan leżał jakieś 3 metry dalej na kanapie znużony snem... Poczułem, że męczy mnie kac... Szybko podniosłem się z ziemi i poszedłem do kuchni ugasić pragnienie.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ciara wyrosła nam na piękną młodą kobietę ! ^^ (tylko pozazdrościć urody) ;P




wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział XXII

Z perspektywy Lucasa


Długo nad tym wszystkim myślałem. Miałem 3 miesiące, żeby zdecydować co będzie dalej. Wiem na pewno, że kocham Angelikę i chcę być z nią na zawsze. Bez względu na konsekwencję.. Chcę czuć jej dotyk.. Jej oddech na swoim ciele.. Jej ciepłe wargi na moich.. Tylko tak będę szczęśliwy..
Uważacie, że jestem idiotą ?
"Zostawiłeś ją, a teraz wracasz do łask"- myślicie.
Nie o to chodzi. Moje życie tak bardzo odbiega od prawdy, że sam już dawno się w nim pogubiłem. Niebezpieczeństwo kryje się za każdym progiem.
Angel mnie zraniła, ale nawet w takich okolicznościach nie przestałem jej kochać. Jest dla mnie jak rodzina, a od rodziny nie odwracam się plecami. Głupi byłem myśląc, że wszystkie problemy znikną z dnia na dzień. Angelika obiecała, że pójdzie na odwyk i zerwie z przeszłością. Wszystko wydawało mi się tak cholernie proste.. Wcale jej nie rozumiałem.. Nigdy nie czułem tego co ona.. Z uzależnieniem nie da się wygrać od tak po prostu.. Potrzebowała również mojego wsparcia.. Jednak zawsze powtarzała, że jest silna.. Zaufałem jej.. Zostawiłem ją samą, bo uważałem, że jest silna i stoczy tą walkę z łatwością.. Sama..
-Boże jakim ja jestem idiotą !- krzyknąłem na cały dom.
-Co się stało?- na dół zbiegła Lilka. Widziałem na jej policzkach smugi po łzach.
-Nic siostra. Jestem największym idiotą na świecie- mruknąłem.
-Nie przesadzaj. Jeśli chodzi o Angel to obydwoje jesteście kopnięci- zaśmiała się i poszła do kuchni po wodę.
-A co to ma znaczyć? - poszedłem za nią.
-Eh.. Nic.. Ja po prostu- wzięła łyka wody- Nigdy nie zrozumiem miłości.. Jest cholernie trudna.
-Rozumiem..- po chwili dostałem olśnienia- Zaprosimy ich na kolację!- blondynka wypluła wodę na podłogę.
-Ich?- uniosła brew.
-No tak.. Kendall też powinien przyjść.. Wiem, że z Tobą zerwał ale powinniśmy zintegrować się na nowo.
-To miłe Lucas, ale on dzisiaj ze mną zerwał. To trochę za szybko- spiorunowała mnie wzrokiem.
-Za szybko? Lilka ja wiem, że Go kochasz, ale zabierz do ręki telefon.
Dziewczyna uniosła brew do góry i wyjęła z kieszeni telefon.
-Wejdź w internet..
-No i ?
-A teraz wpisz w internecie "Ilu ludzi żyje na ziemi"
-Lucas nie jestem małym dzieckiem- schowała telefon do kieszeni- Przeżyłam naprawdę piękne chwile z Kendallem, ale skoro On już nic do mnie nie czuje powinnam iść dalej..
-Kiedy Ty tak dojrzałaś?- uśmiechnąłem się pod nosem.
-Po prostu jestem realistką. Staram się myśleć optymistycznie- uśmiechnęła się sztucznie- Jeśli chcesz ich zaprosić to nie mam nic przeciwko..
-Na pewno?
-Jasne.. -mruknęłam i pobiegła na górę.
Od razu wybrałem numer do Angel i zaprosiłem ich na dziś wieczór.



Z perspektywy Angel


-Lucas zadzwonił!-pobiegłam do pokoju Kendalla. Leżał na łóżku załamany.
-Serio?
-Tak! Zapraszają nas do siebie na kolacje!-uśmiechnęłam się szeroko na samą myśl.
-Zapraszają?-uniósł brew do góry.
-Lili nie ma nic przeciwko..
-Szybko się pozbierała- mruknął blondyn, a ja posłałam mu złowrogie spojrzenie.
-To Ty z nią zerwałeś !
-Sama wiesz dlaczego !- spojrzał na mnie z łzami w oczach.
-Jezu Kendall.. -usiadłam obok niego- To nie jest koniec świata.. Proszę Cię.. Powiedz jej całą prawdę.
-Po co ?! Żeby to Ona ze mną zerwała !? Wolałem pierwszy to zakończyć.. Masz jej o niczym nie mówić.
Westchnęłam i pobiegłam do pokoju się uszykować.. Kendall naprawdę Cierpi.. Wcale nie z powodu choroby.. Najbardziej boli Go strata ukochanej osoby.
Nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu.
-Dzieci ! Jesteśmy !
-Ciocia Kathy ?-zrobiłam wielkie oczy i zbiegłam szybko na dół- Ciociu ?- stałam jak posąg- Co.. Co tu robicie ?
-Nie jestem pewien, ale chyba to nasze mieszkanie- uśmiechnął sie wujek.
-Gdzie jest mój synuś ? Tak bardzo się za nim stęskniliśmy.
-A ja ?- uniosłam brew do góry.
-Kochana.. -wyściskał mnie wujek Kent- Tęskniliśmy za wami obojga.
-A najbardziej za waszymi wygłupami- uśmiechnęła się Kathy- To gdzie jest mój synek.
-Kendall.. ? Emm.. Leży u siebie w pokoju.. Pobiegnę po niego..- pobiegłam na górę i wleciałam do pokoju kuzyna- Wstawaj !
-Zostaw mnie..- warknął.
-Żartujesz? Twoi rodzice wrócili do domu- warknęłam przez zęby.
-Co ?! - chłopak zerwał się z łóżka i wytarł oczy- Zapomniałem, że dziś wracają- złapał się za głowę.
-Kochani !- zawołali nas z dołu rodzice Kendalla.. Blondyn szybko przywrócił się do  porządku i obydwoje zeszliśmy  na dół.
-Kendi!- pisnęła ciocia Kathy i wyściskała syna- Angel przyłącz się- uśmiechnęła się uroczo.
-Ble... Nie będę się tulić do Kendalla.
-Odezwała się- mruknął blondyn.
-Synku coś się stało ? -położyła mu drobną dłoń na policzku.
-Nic mamuś.. Absolutnie nic- uśmiechnął się szczerze.
Wszyscy usiedliśmy w salonie i racjonowaliśmy ostatnie tygodnie.. Oczywiście pomijając udział 2 ważnych osób.


Z perspektywy Kendalla


Ehh.. Trudno  było mi udawać przed rodzicami.. Po tylu razach powinienem być odporny, ale cóż to moi rodzice. Kocham ich.. Trudno udawać.. Zwłaszcza, że są dla mnie cholernie ważni.. Zresztą nie tylko oni, ale cóż..

Mama była zmęczona podróżą dlatego też zaszyła się z ojcem w sypialni.. Jak ja im zazdroszczę takiej miłości.. Tylu lat razem.. Najwidoczniej to nie dla mnie..
-Pst... Kendall ? -Angel wychyliła się z kuchni- Poszli ? -szepnęła.
-Tak- podszedłem do niej. Spojrzała na zegarek i po chwili znów na mnie.
-Za godzinę jest kolacja.
-Angel nie dręcz mnie- wywróciłem oczami.
-Ta historia nie może się tak skończyć..-spojrzała na mnie- Nikt nie zabroni wam się przyjaźnić.. Porozmawiaj z nią.
-Tak, tak.. Idź sie ubieraj- uśmiechnąłem się delikatnie.
-Czyli pójdziesz ?- zaczęła skakać i pokazywać wyszczerz.
-Tak pójdę.. Przestań skakać bo cycki wylecą Ci z stanika- zaśmiałem się.
-Idiota- poszła do swojego pokoju.. Po chwili była już gotowa



Z perspektywy Lili


-Kompletnie nie mam co na siebie ubrać- mruknęłam pod nosem i rozpakowałam walizkę.
-To nie moja koszulka- uniosłam brew do góry  i przyłożyłam materiał do twarzy- ...ten zapach- wzięłam głęboki oddech- ..Kendall
Chwilę stałam w pokoju tuląc do siebie materiał..
-Kurwa no  !-rzuciłam koszulką w kont.
-Wszystko w porządku?!-krzyknął Lucas.
-Tak!
Muszę przestać o tym wszystkim myśleć bo zwariuję.. Ale to jest takie trudne !
Opadłam na łóżko i skuliłam się w kłębek..
-Dlaczego nie można wyłączyć uczuć- mruknęłam- Nie pozwolę, żeby ktoś mnie tak traktował.. -wstałam z łóżka i podeszłam do lustra.. Chwyciłam za nożyczki..



To nie jest zwykły kaprys.. To jest mój znak.. Chcę wszystkim oznajmić, że zaczynam nowe życie.. Postaram się być bardziej rozważna i dojrzała niż dotychczas.



(:D)

Wybrałam dosyć odważne ciuchy: czarną sukienkę i szpilki.





Po chwili byłam gotowa i zeszłam na dół pomóc Lucasowi.
-Łooooooł..- spojrzał na mnie zszokowany- Obcięłaś włosy ?!
-Taaaak..- wywaliłam mu język.
-I nie skonsultowałaś tego ze mną- krzyknął.
-Ale.. Po co ?-uniosłam brew do góry.
-Jak można obciąć takie ładne długie włosy- rozłożył ręce załamany.
-Hej.. Jak byłam mała sam mnie goniłeś z nożyczkami- zaczęłam wymachiwać rękami- A to moje włosy !
Lucas zaczął się po chwili śmiać.
-Nawet nie wiesz jak łatwo Cię wkręcić- wziął łyka wody-Pasuje Ci taki Look- uśmiechnął się i zapalił świece na stoliku.
-Nie przesadzasz z tym romantyzmem?- skrzywiłam się patrząc na wszystko- To tylko głupia kolacja.
-Nie głupia kolacja- spiorunował mnie wzrokiem- To szansa na zintegrowanie- krzyknął.
-Co tak śmierdzi?-otworzyłam piekarnik i zaatakowała mnie smuga dymu.
-Mój kurczak !- brunet chwycił się za głowę. Od razu złapałam za telefon.
-Hallo ? Czy Dodzwoniłam się do Pizzerii?

Z perspektywy Angel

Od domu Lucasa i Lili dzielił nas zaledwie 1 km.
-Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze- mruknął blondyn.
-Przestań się mazać- warknęłam pod nosem- Byłoby inaczej gdybyś był szczery.
-Wiem- krzyknął- ..Ale to i tak niczego nie zmieni- złożył ręce na piersi.
-Jak uważasz- wjechałam na posesję Johnsonów i od razu wyskoczyliśmy z auta. Poszliśmy pod drzwi i kilka razy zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzył nam Lucas.. Boże jak ja go dawno nie widziałam.
-Wejdźcie- uśmiechnął się delikatnie i wpuścił nas do środka.
-Uu..  a co to za zapach?-trochę się skrzywiłam.
-Nasz cudowny Alvaro spalił kurczaka- z kuchni krzyknęła Liliana.
-Młoda !-krzyknął brunet i po chwili znowu się uśmiechnął- Wejdźcie- zabrał nasze kurtki i zaprowadził do kuchni.
-Cześć Lil... wow- zdziwił mnie jej nowy wygląd- Seksi.. -spojrzałam w stronę Kendalla.. Stał w miejscu i miał nieobecny wyraz twarzy.
-Usiądźcie- uśmiechnął się Lucas. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę!-krzyknęła Lili i w biegu wleciała na ścianę, jednak udało jej się pozbierać.. Po chwili wróciła..- Pizza przyszła!
Weszła do kuchni i położyła pakunek na stole- Częstujcie się. Ja zrobię jakiś deser-uśmiechnęła się i poszła po składniki.
-Daj spokój.. Usiądź i pogadajmy- powiedziałam.. Usiadła przy stoliku i zaczęła bawić się sztućcami.
-Zapomniałem- Lucas złapał się za głowię- Mam dla was coś jeszcze- pobiegł do piekarnika i wyjął lazanię. Po chwili pobiegł do lodówki i wyciągnął  lody czekoladowe.. Wrócił z wszystkim do stolika i postawił na środku.
-Bon appétit- wyszczerzył się i zaczął nakładać porcję.
-Szpan francuskim- zaśmiała się Lilka.. Wcale jej nie poznaję.. Jeszcze dziś rano była w opłakanym stanie.. Cała atmosfera była bardzo sztywna i niezręczna.. Mam nadzieję, że kolacja skończy się jak najszybciej.. Musze porozmawiać z Lucasem!

Z perspektywy Kendalla


Boże jaka ona piękna.. Nawet teraz kiedy obcięła włosy podoba mi się jeszcze bardziej.. I ta sukienka.. Ostatni raz widziałem ją w sukience w dniu kiedy się poznaliśmy.. Nawet nie zauważyłem jak ten czas szybko zleciał.. A teraz znowu jesteśmy oddzielnie.. Zupełnie jak tamtego wieczoru..

-Lila zjedz coś- spojrzałem na blondynkę.. Podniosła na mnie wzrok i od razu odwróciła głowę w inną stroną.. Westchnąłem głęboko i dokończyłem jeść lazanię.
-Idę zapalić- Lila wstała od stołu i wyszła na zewnątrz.
-Od kiedy ona pali- spojrzałem zdziwiony na Lucasa.
-Emm... Jakoś od 2 lat- zaczął jeść lody.
-Aaa.. -siedziałem przez chwilę cicho- To też idę zapalić..
-Przecież Ty nie palisz- Angel wywróciła oczami.
-To zacznę.. -złapałem za kurtkę i pobiegłem na zewnątrz.




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~











Oto nowy LOOK Lili ;p








       Strój Kendall



        Strój Lucasa

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział XXI

Angel od 3 miesięcy próbuje złapać jakikolwiek kontakt z Lucasem. Boję się o nią.. Boję się, że w końcu coś w niej pęknie i zrobi sobie krzywdę..
Całymi dniami przesiaduje w pokoju, nie ma jakiegokolwiek kontaktu z rzeczywistością.. Nie chce jeść.. Cały czas łyka leki nasenne ..Od dawna zabiegaliśmy z Kendallem, aby zmieniła coś w swoim życiu.. Ona nie chce słuchać.. Wiemy, że jedyną osobą której teraz potrzebuje jest Lucas.

Obiecuję, że jak go zobaczę to wygarnę mu to wszystko.. Wszystko co zrobił Angel.. To przez niego dziewczyna jest w rozsypce..  Podczas rozmowy nie dopuścił jej nawet do głosu.. Nie dał jej szansy na jakiekolwiek wyjaśnienia.

Jeśli chodzi o mnie i Kendalla...
Nasz głupi zakład o "nietykalność" naprawdę działa mi na nerwy.. Od 3 miesięcy nie czuję smaku jego ust za którymi tak bardzo tęsknię..  Mam wrażenie, że robi to wszystko specjalnie.. Chce mnie po prostu wykorzystać.. A jeśli nie to.. Jaki może być powód jego zachowania? Być może... . Nawet te dwa głupie słowa sprawiają mi trudność w wymowie..  Zdradza mnie?
Długo myślałam nad tym wszystkim i muszę odbyć z nim poważną rozmowę.

Postanowiłam wziąć szybki prysznic i się przebrać.
Zeszłam na dół i obserwowałam jak blondyn przegląda jakieś papiery.
Usiadłam naprzeciw i zabrałam mu kartkę.
-Kurde Lilka mam sporo pracy nie przeszkadzaj mi teraz.
-Chcę tylko porozmawiać.
-O czym znowu. Przecież cały czas gadamy- burknął wściekły i wytargał mi kartkę z ręki.
-Chyba sobie żartujesz- wstałam oburzona zakładając ręce- Ty nawet nie zwracasz na mnie uwagi...
-Słuchaj to tylko przez to, że mam sporo pracy- wymamrotał nie odwracając wzroku od papierów.
Zaśmiałam się zirytowana i poszłam do kuchni ochłonąć. Po chwili jednak wróciłam.
-Dlaczego traktujesz mnie jak intruza?
-Głupoty- oburzył się.
-Myślisz, że jeśli przestaniesz okazywać mi miłość to z rozpaczy wskoczę Ci do łóżka w nadziei, że to wszystko wróci  ?
Chłopak podniósł na mnie wzrok całkowicie zbity z tropu.
-Co! Czyżbym trafiła ?- zaśmiałam się perfidnie- A może mnie zdradzasz?- nadal cisza.
-Dobra...- mruknęłam załamana i poszłam do kuchni- Nie..- wróciłam do Kendalla.
-Mam już tego dosyć! To już nawet nie przypomina związku!- krzyknęłam na niego.
-Kochanie - wstał z miejsca i podszedł w moim kierunku.
-Hah... Teraz! Teraz Ci się przypomina, że masz dziewczynę ?! Teraz, kiedy wiesz że możesz ją stracić! Powiedz mi o co chodzi.. Mam już dosyć domyślania się co zrobiłam nie tak.. Chcę wiedzieć teraz, czy jest szansa żeby to odzyskać- spojrzałam na niego ze łzami w oczach..  Nie chciałam płakać, zawsze ukrywałam swój smutek.. Dawno temu obiecałam sobie, że będę silna.. Jednak w tej chwili czułam, że tracę coś cennego.. Zawsze bałam się zaangażowania.. Przywiązywałam się do ludzi zbyt szybko i zbyt mocno.. Nigdy nie potrafiłam wymazać ich z przeszłości.. W stosunku do Kendalla było podobnie, dlatego to wszystko tak bardzo bolało.
-O czym Ty mówisz- złapał mnie za ręce- To nie tak, że przestałem Cię kochać- spojrzał mi w oczy i delikatnie odgarnął włosy za ucho- Nie mógłbym Cię zdradzić, nie zniósłbym samej świadomości.
-To jak chcesz wytłumaczyć swoje zachowanie?- odsunęłam się od niego- Chcę znać prawdę, jeśli mi nie powiesz stracę do Ciebie zaufanie.
-Ostatnio naprawdę jestem zajęty. Praca mnie wykańcza.
-Takie masz wytłumaczenie? -parsknęłam śmiechem- Rozumiem, że wstajesz o 6 i wracasz późno, ale to nie jest powód, żeby unikać mnie przez resztę dnia.- odepchnęłam go i poszłam  wściekła do swojego pokoju, a co za tym idzie? Oczywiście Kendall pobiegł za mną z swoimi tłumaczeniami.. Szybko zamknęłam się w pokoju na klucz i usiadłam na łóżku zapłakana.
-Skarbie- westchnął- Proszę porozmawiaj ze mną.. Wpuść mnie..- powiedział łagodnym tonem.. Próbował złagodzić całą sytuację, ale Ja już naprawdę nie miałam siły na kłótnie.. Nie miałam siły walczyć o nasz związek, który od kilku miesięcy był w opłakanym stanie.
Położyłam się na łóżku i mocno wtuliłam w poduszkę zalana łzami.
-Liluś- do pokoju wszedł Kendall.
-Jak ty to ?- uniosłam sie delikatnie.. Stał kilka metrów dalej z śrubokrętem w ręku- Daj mi święty spokój- cała zakryłam się kołdrą.
-Wiem jak to wszystko wygląda- usiadł na łóżku- Chcę Cię o coś poprosić.
Usiadłam na łóżku i spojrzałam w jego kierunku.. Kiedy zobaczył w jakim jestem stanie od razu odwrócił wzrok.
-Nawet patrzeć na mnie nie możesz- spuściłam wzrok.
-Chcę Cię o coś poprosić. Obiecaj, że nie będziesz odciągać mnie od tego pomysłu- spojrzałam na niego wystraszona.
-Niczego nie obiecuję...
-Obiecaj...- złapał mnie za rękę.. Zbliżyłam się delikatnie.. Nasze usta miały połączyć się w pocałunku..
-Nie Lila!- odepchnął mnie mocno.. Nie wiedziałam co się dzieje.. Co ja mu takiego zrobiłam, że już mnie nie kocha.
Wstałam gwałtownie z łóżka i wyjęłam z szafy plecak.
-Co robisz?- uniósł lewą brew do góry.
-To czego chcesz- powiedziałam bezgłośnie.. Zaczęłam wyjmować wszystkie ubrania i rzucać na łóżko.
Kendall obserwował każdy mój ruch.. Nic nie zrobił.. Nawet nie drgnął.. Zdawało się, że tylko czekał kiedy w końcu zapnę plecak i wyjdę.
W końcu zapięłam torbę i przerzuciłam przez ramie..
-Gdzie moja broń?- spojrzałam na niego wyczekując odpowiedzi.
-Nie mogę Ci jej dać.. Nie kiedy jesteś w takim stanie.. - cały czas patrzył w jeden punkt.. Specjalnie unikał mojej postaci.. Zaśmiałam się bezgłośnie.
-Łamiesz mi serce... Właściwie już je potargałeś i wyrzuciłeś jak śmiecia.. Haha.. Nie mogę zabrać swojej broni.. Powiedz mi.. O co chodzi.. Nawet jeśli się zabiję.. Ty mnie już nie kochasz.. To koniec- powiedziałam cała roztrzęsiona.. Podeszłam do szafy i zaczęłam szukać tego co moje.
-Lila!- podbiegł do mnie szybko i złapał mocno za nadgarstki.. Zaczęłam się z nim szarpać ale był silniejszy.. W końcu uległam i spuściłam wzrok..
-Fajnie było?
-O czym mówisz?- spojrzał mi w oczy.
-Pytam, czy fajnie się mną bawiłeś ?- uśmiechnęłam się sztucznie- Mam nadzieję, że było warto.. Ja bawiłam się świetnie..- odepchnęłam go z całej siły i złapałam za broń..
-Oddaj to...- podszedł powoli.
-Żartujesz ? To wszystko co mam.. Całe moje życie..-schowałam pistolet do torby.
Nagle z szafy wyleciały jakieś dokumenty.. Kucnęłam żeby przyjrzeć się z bliska...
-Co to ?- spojrzałam na Kendalla.. Zrobił wielkie oczy.
-Nie czytaj.. To moje..
-Badania na obecność..- chłopak wytargał mi dokument z ręki.
-Nie ważne.. Życzę udanego życia z tą zdzirą..
-Nie zdra.. Nie ważne..- powiedział i usiadł na łóżku.
Szybko wyszłam z pokoju i zbiegłam schodami na dół.
-Ang..- westchnęłam i pobiegłam z powrotem na górę.. Cała we łzach wbiegłam do pokoju.
-Lilka? - zerwała się z łóżka.




*Z perspektywy Angel*





Siedziałam w ciemności przeglądając stare zdjęcia.. Nagle do pokoju wbiegła Lili.. Była roztrzęsiona.. Jej oczy były czerwone od łez.. Usiadła na dywanie i mocno się we mnie wtuliła.
-Hej- przytuliłam ją mocno- Co się stało.. Coś z Lucasem? - Byłam pełna obaw, że coś mogło mu się stać.
Dziewczyna po chwili odkleiła się ode mnie.. Opowiedziała jakie zdarzenia miały przed chwilą miejsce w naszym domu.
-Nie wierzę w to- uśmiechnęłam się do niej- Kendall Cię kocha.
Byłam naprawdę zdziwiona, że zerwał z Lilką.. Jeszcze niedawno oddałby za nią własne życie.
-Idę po niego- zerwałam się z miejsca.
-Nie ! Tylko nie to!-blondi pociągnęłam mnie z powrotem na ziemie.
-Nie wierzę, że to zrobił- krzyknęłam wściekła- Najpierw Lucas, a te..- czułam, że i ja wybuchnę płaczem.
-Lucas Cię kocha- uśmiechnęła się Lil- Zawsze będzie.. Nie pozwolił mi pisnąć słowa.. Bardzo chce wrócić, ale boi sie spojrzeć Ci w oczy.. Chyba duma mu nie pozwala- zaśmiała się blondynka lecz po chwili uśmiech zszedł jej z twarzy.
-Muszę iść- podniosła się delikatnie.
-Zwariowałaś.. Gdzie chcesz iść?- stanęłam jej na drodze.
-Dam sobie radę- uśmiechnęła się sztucznie- Rodzice zostawili nam w spadku kawalerkę w centrum miasta..
-Angel!- usłyszałam głos Kendalla. Liliana spojrzała na mnie wystraszona..
-Okno-uśmiechnęłam się i mocno przytuliłam na pożegnanie.
-Wyślę Ci adres- pokazała na telefon.. Szybko otworzyła okno.. Wyrzuciła plecak.. Spojrzała w dół i skrzywiła się na samą myśl- Z większych wysokości się spadało- uśmiechnęła się do mnie i ..skoczyła.. Podbiegłam do okna ..Wszystko było w porządku.
-Czy ona..-do pokoju wszedł Kendall- Widziałem tylko blond kosmy..-szybko podbiegł do okna i obserwował jak dziewczyna biegnie w stronę taksówki.. Widziałam, że ledwo powstrzymywał łzy.
-Wytłumacz mi to!-krzyknęłam.


Z perspektywy Kendalla



-Wytłumacz mi to!-spojrzała na mnie Angel.. Sam miałem ochotę krzyczeć.
-Nie mogę..-mruknąłem.
-Kurde Kendall ogarnij się ! Nie maż się jak mała dziewczynka i powiedz..-nie miałam dla niego litości- Zaraz stracę cierpliwość i podpalę ten przeklęty dom!
-Mam HIV

Powiedziałem to.. Od 3 miesięcy byłem z tym zupełnie sam.. W końcu wydusiłem to z siebie..

-Kendall..- Angel przytuliła mnie mocno.
-Musiałem z nią zerwać.. Nie chcę żeby wiedziała.. Nie chcę żeby żyła z kimś takim.
-Zrozumiałaby..
-Wiesz co mówią o zakażonych tym wirusem?!- łzy spływały mi po twarzy.. Nie wiem kiedy i jak zaraziłem się tym cholerstwem! Nie chcę jej narażać ! Chcę dla niej normalnego życia! Nigdy bym sobie nie wybaczył.. -Nie mów jej o niczym Angel.. Nikt ma się nie dowiedzieć..
-Dobrze.. Ale czy to jest pewne ? Może badania są błędne.. Może trzeba je powtórzyć.. U ilu lekarzy byłeś?
-Byłem u dwóch.. Wiem co mi dolega.. Nie przejmuj się.. Muszę sam to udźwignąć- wstałem i od razu wybiegłem z domu.

Z perspektywy Lucasa


Tak, wiem.. Nienawidzę się za to co zrobiłem.. Po prostu.. To już za wiele nawet jak na takiego człowieka, którym się stałem.. Chciałem uciec od wszystkiego.. Nie na zawsze.. Choćby na 5 minut.. Poczuć to co czują inni ludzie, którzy nie mają związanej przeszłości z mafią.. Być przeciętnym człowiekiem.

Nagle usłyszałem trzaśnięcie drzwi. Ktoś wszedł do domu. Zerwałem się z krzesła żeby to sprawdzić.
-Lili ?
-Lucas?- wymieniliśmy się spojrzeniami.. Widziałem, że była czymś załamana. W ręku mocno trzymała plecak. Podszedłem do niej i mocno przytuliłem.
Wszystko sobie wyjaśniliśmy. Byłem naprawdę zaskoczony tą sytuacją. Wiem, że za tym coś stoi. Tylko co ?















sobota, 26 października 2013

Rozdział XX

Z perspektywy Angel


                Nie wiem co się stało.. A tym bardziej co się podziało kilka dni temu.. Obudziłam się gdzieś daleko od domu, pół naga bo tylko w stroju striptizerki.. Czułam, że chyba za dużo wzięłam.. Moja głowa pękała. Miałam dość tego piszczącego dźwięku w moich uszach.
                Wstałam i lekko się wyprostowałam. Byłam w lesie.. Jakieś 20 kilometrów od domu.. Nogi mnie strasznie daleko poniosły. To tu się wszystko zaczęło.. Dziwne..
                Próbowałam dodzwonić się do Lucasa ale nie odbierał.. To nie możliwe.. Zawsze to robił.. Musiało coś się stać.. Po prostu musiało. Martwiłam się strasznie, lecz nagle dostałam sms'a: 
"Nie wiem po co dzwonisz.. Nie zależy ci na mnie, więc? Dam po prostu spokój.
Lucas"
- Teraz to naprawdę nic mnie nie zdziwi.. - mruknęłam do siebie i ruszyłam w stronę domu. Gdy tylko znalazłam się na miejscu poszłam do pokoju mojego i Lucasa. Kiedy mnie zobaczył opuścił pomieszczenie kierując się do kuchni.
-Możesz mi powiedzieć o co ci tak naprawdę chodzi ?!- złapałam go za ramie. Nic mi nie odpowiedział.
-Jak zrobiłam coś źle to mi po prostu powiedz- spojrzałam mu w oczy.
-Nie jesteśmy już razem więc o co ci chodzi ?- jego słowa odjęły mi mowę
- O czym ty mówisz ?- poczułam napływ łez.
-Co? Już nie pamiętasz ? - wziął łyka wody.
-No właśnie nie wiem o co ci chodzi... - spojrzałam na niego bezradna. A co jeśli wczoraj wydarzyło się coś złego ? Ale ja nic nie pamiętam !
-Ah.. nie pamiętasz ? Bo to ja wczoraj tańczyłem w klubie ze striptizem w samej bieliźnie !?-zaczął krzyczeć- A jak już cię z tam tond zabrałem to miałaś wielki problem !
- ...Co? -właśnie tego najbardziej się obawiałam.
-Myślałem, że z tym skończysz ! Obiecałaś, że nie wrócisz do przeszłości !- spojrzał mi prosto w oczy- Nie jesteś moją Angeliką, którą tak bardzo kocham- o razu wybuchłam płaczem- Nie myśl, że to mnie rusza.. - wziął kurtkę i wyszedł z domu.
-Lucas !- pobiegłam za nim i złapałam za ramie- Proszę cię nie rób mi tego- nadal nie mogłam powstrzymać płaczu.
-Przepraszam Cię, ale to nie ma szans. Nie chcę żeby moja dziewczyna kręciła tyłkiem przed napalonymi kolesiami. Nie potrafisz być ze mną szczera, a bez tego nie ma Nas.
-Ale ty nic nie rozumiesz... Myślisz, że ja robię to z własnej woli ?! - nie potrafiłam opanować swoich emocji- Nie ! Ty tego nigdy nie zrozumiesz ! Widzisz we mnie  same zło ! - spojrzałam mu w oczy.
-Cały czas mnie okłamujesz to jak mam ci ufać !? Nie widzisz tego, że cały czas się kłócimy ? To nie ma sens Angel... Nie musisz się o nic martwić... Spakuję swoje rzeczy i zaraz mnie nie będzie.. Uwierz mi, że nie chcę tego, ale nie pozostawiasz mi innego wyboru- widziałam w jego oczach   żal i smutek. Czy to wszystko to moja wina ?   Być może nie zasługuję na niego i nigdy nie zasługiwałam. Może powinnam dać sobie spokój w związkach ?  Przynajmniej do czasu kiedy zapanuję nad własnym życiem.
-Tak będzie najlepiej... - chłopak pobiegł do pokoju spakować swoje rzeczy, a Ja zostałam sama przed domem.


*oczami Kendalla*


Cały ranek wysłuchiwaliśmy kłótni Angel i Lucasa. Tym razem chłopak nie wytrzymał i wyprowadził się z mieszkania. Próbowaliśmy z nim jakoś porozmawiać, ale nie dał się przekonać . W pewnym sensie rozumiem go. Gdybym ja był na jego miejscu postąpiłbym nie inaczej, ale nie wierzę, że Angel jest taka. Ona w rzeczywistości jest słodką i bezbronną dziewczyną. Tylko zgrywa twardzielkę, ale tak na prawdę nie radzi sobie z własnym życiem.
-To co teraz ? -spojrzała na mnie Lili- Nawet nie wiemy gdzie się wyniósł. To mój brat. Nie chcę stracić z nim kontaktu... -usiadła na kanapie podkulając nogi.
-Przecież to Lucas... Nawet jeślibyś chciała to nie zostawi cię samej- przytuliłem ją mocno do klaty.
- Ale z nami tak nie będzie, prawda ? -spojrzała mi w oczy.
-Nie myślmy o tym co będzie... Najważniejsze jest to, że teraz jesteśmy  razem - pocałowałem ją w główkę.
-Nie obchodzi cię co z nami będzie dalej ? -odsunęła się ode mnie patrząc z pod byka.
-Co ja znowu źle powiedziałem ? - zaśmiałem się.
-Nie myślisz o nas i o naszej przyszłości... -założyła ręce- a podobno tak bardzo mnie kochasz... - wywróciła oczami.
-Jesteśmy młodzi.. Mamy całe życie przed sobą...- spojrzałem na nią słodko myśląc, że to mnie jakoś wyratuje.
-Twoje słodkie minki nie działają na mnie... - zrobiła wroga minę.
-Jak to nie ?! - zerwałem się z kanapy- Jest jeszcze coś co nie działa na Ciebie ? -uniosłem brew do góry.
-wszystko... - zrobiła cwaną minę.
-W takim razie... -usiadłem na kanapie i usadziłem ją sobie na kolanach- ...przekonamy się- zaśmiałem się widząc jej przerażoną minę- ..to cię nie rusza ? - zacząłem delikatnie muskać jej szyję.
-N-n-nie... - dziewczyna rozglądała się po pomieszczeniu szukając jakiegoś ratunku.
-Hmm.. - przygryzłem delikatnie płatek jej ucha i zacząłem jeździć ręką po jej udzie. Słyszałem jak jej serce przyśpiesza rytmu- Nadal upierasz się, że na Ciebie nie działam ? - spojrzałem jej w oczy. Bawiło mnie jej przerażenie w oczach.
-Ja nie jestem taka łatwa.. -wlepiła we mnie swój wzrok.
-Nie miałem tego na myśli- uśmiechnąłem się muskając delikatnie jej usta. Niewinny pocałunek przeistoczył się w pocałunek pełen namiętności. Dziewczyna usiadła na mnie okrakiem  mocno przylegając swym ciałem do mojego. Położyłem dłoń na jej tyłku mocno przy tym ściskając. Blondynka zaczęła obdarowywać moją szyję pocałunkami, a temperatura w pomieszczeniu sprawiała się być  coraz wyższa.
W końcu nie wytrzymałem i zacząłem zdejmować jej koszulkę. To samo dziewczyna zrobiła z moim T-shirtem.
-Nie działam na Ciebie, tak ? - zachichotałem i zacząłem powoli odpinać jej stanik. Już miałem go zdejmować, kiedy dziewczyna chwyciła mnie za ręce i delikatnie odsunęła od siebie.
-Co się dzieje skarbie ? -spojrzałem na nią rozpalony. Tak bardzo jej pragnąłem, a wszystko wydało się zmierzać w przeciwnym kierunku.
-Jeśli mnie kochasz to poczekasz- Lili zaśmiała się ubierając bluzkę i patrząc na mnie najwyraźniej rozbawiona.
-C-co? Tzn. - otrząsnąłem się- nie chcesz tego ? mnie ? -spojrzałem na nią totalnie zbity z tropu.
-Najpierw naucz się nad sobą panować... - pocałowała mnie w policzek i pobiegła w podskokach do kuchni. Mała menda.. Tak niewiele brakowało, a ona zostawiła mnie w takim stanie samego... Rozpalonego na kanapie... Nie wolno najpierw kogoś napalać, a potem olewać.. Tak się po prostu nie robi !!!
-Co to miało być ? - pognałem za nią do kuchni.
-A nic.. - uśmiechnęła się pod nosem nie patrząc w moją stronę.
-Spójrz na mnie...-zdziwiło mnie jej zachowanie.
-Kendall... robię kawę... idź się ubrać...- wlepiła wzrok w czajnik.
-Ale po co ? Przez Ciebie jestem cały rozpalony... - zaśmiałem się tuląc ją od tyłu.
-A-ale.. ja robię kawę... - poczułem, że jej ciało całe drży. Więc o to tu biega... Zaśmiałem się i zacząłem jeździć  ręką po jej tali.
-Kendall... -jęknęła próbując nie zwracać na to uwagi.
-Tak kochanie ? - uśmiechnąłem się zwycięsko i odwróciłem ją do siebie.
-N-n-n-nic... - przełknęła ślinę patrząc na moją nagą klatę.
-Ale o co ci chodzi ? - nadal w to brnąłem- ..wiem, że mnie pragniesz- odgarnąłem jej włoski na bok.
-I dlatego powinieneś odpuścić... -uśmiechnęła się lekko- chce być jeszcze czysta... - Chwila...chwila... Czyli ona nie..
-Jesteś dziewicą ? -zapytałem prosto z mostu.
-Dlaczego to Cię tak dziwi ?   - spojrzała na mnie jak na kretyna.
-Ponieważ... no... Ty jesteś.. taka...
-Jaka ? -uniosła lewą brew do góry
-Seksowna... Piękna... Zabawna.... Słodka.... I.... Seksowna... - zacząłem wymieniać analizując jej sylwetkę.
- Możesz nie patrzeć na mnie jak na swój obiad. - speszona wyszła natychmiast z kuchni, a Ja za nią.

*oczami Lili*



Kendall zdecydowanie za bardzo na mnie działa. Trudno jest się przy nim powstrzymać. Jeszcze nigdy nie miałam podobnej sytuacji i ciężko jest mi się opanować !
-Skarbiee... - dogonił mnie i złapał mocno w pasie.
-Hmm.. ? - próbowałam się jakoś opanować i nie zwracać uwagi na jego ruchy.
-Nie musimy tego robić przecież Ja... pocze... no pocze.. - zabawne jak trudno  było mu wypowiedzieć te słowa. Od  razu skarciłam go wzrokiem- Poczekam !
-Dziękuję... - uśmiechnęłam się i pocałowałam go namiętnie. Chłopak odsunął się ode mnie o krok.
-O co chodzi ? - spojrzałam na niego zdziwiona.
-Obiecałem ci coś... Jak nadal będziesz tak kusić to zaraz możesz stać tu bez stanika, a nie chcę cię skrzywdzić... - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
-Co to miało być.. ? -uniosłam brew do góry.
-Ja poczekam.. - wyszczerzył się w moją stronę. Wydaje mi się, że robi to specjalnie, żeby tylko zaciągnąć mnie do łóżka...Nie wiem czy długo tak pociągnę...




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Lol.. no wiem, że nie umiem pisać PRZEPRASZAM !
Ale zajebiście się pisze takie scenki haha xd polecam... możliwe, że będę pisać częściej na wasze nieszczęście :P
Jak myślicie ? Uda się Kendallowi nakłonić Lil do ekhem... (wiecie o co kaman .. ;p )
i czy Angel wyjaśni sobie wszystko z Lucasem ? :D
Liczę na wasze komentarze ^^
Pozdrawiam :*